Zima rozgościła się u nas na dobre i nic nie wskazuje na to, by szybko miała nas opuścić. Solaria są passe, nie tylko ze względu na ich szkodliwość dla zdrowia, ale również przez nieestetyczny efekt, jaki zapewniają. Dlatego przed zbliżającą się nocą sylwestrową, jak również generalnie w okresie, w którym o naturalnie muśniętą słońcem skórę trudno - chciałabym zaproponować Wam kilka moich ulubionych produktów, zapewniających ultra naturalny, zdrowy i piękny wygląd w dosłownie kilka minut. Na pierwszy ogień dwa. Wymienione już w tytule Hoola by Benefit i AMC bronzer Inglota.
Bronzer Benefitu odkryłam latem i od razu stał się on moim ulubionym produktem brązującym. Hoola jest całkowicie matowy, zupełnie nie koliduje z jakimikolwiek rozświetlaczami, nie istnieje więc ryzyko, że twarz będzie świecić się 'wszędzie'. Ma idealny kolor, wyglądający dobrze na każdym - nawet bardzo jasnym, bladym odcieniu skóry. Efekt bronzera można bez trudu stopniować używając pędzla dołączonego do produktu, bądź sięgając po pędzel-wachlarz, który pozwala na bardzo subtelną aplikację produktu. Hoola jest niesamowicie wydajny, używam go regularnie od kilku miesięcy i szczerze mówiąc nie zauważyłam na nim jeszcze 'śladów zużycia'. Tak jak wspomniałam, do kosmetyku dołączony jest pędzel. Hoola świetnie sprawdza się jako produkt do konturowania twarzy. Daje piękny, naturalny wygląd. Cera wygląda świeżo i zdrowo. Subtelny efekt pozwala na stosowanie bronzera nawet w środku zimy. Jedynym mankamentem tego, a w zasadzie praktycznie wszystkich pudrów zadaniowych Benefitu, jest nieszczęsne papierowe opakowanie. Jest fajne, zabawne, ale całkowicie niefunkcjonalne, bo narażone na szybkie zniszczenie, zwłaszcza jeśli zapragnie się mieć ten produkt stale przy sobie. I to jest moim zdaniem jedyna wada bronzera od Benefitu.
Kolejnym kosmetykiem jaki chciałam Wam dzisiaj przybliżyć jest bronzer AMC Inglota. W teorii jest to produkt do twarzy i ciała. Ja używam go jedynie do ciała. AMC Bronzer występuje w 6 odcieniach, w wersji matowej i z drobinkami. Produkt posiada konsystencję kremowego fluidu, w zasadzie łatwo się nakłada, dobrze się wchłania, nie pozostawia smug, ani plam. Nie klei się. Bardzo dobrze ujednolica kolor skóry. Nadaje jej estetyczny, delikatnie opalony odcień. Zmywa się bez problemu pod prysznicem. Zapach jest subtelny, praktycznie niewyczuwalny, zupełnie nie kłóci się z zapachem np. perfum. Wersja z drobinkami ładnie rozświetla skórę. Opakowanie z pompką ułatwia dozowanie właściwej ilości produktu.
Ten produkt naprawdę rewelacyjnie sprawdza się przy zdjęciach. Polecam go bardzo również pannom młodym, by pięknie i naturalnie wyrównać kolor skóry w tym najważniejszym dniu.
Jedyne, co zmieniłabym w tym bronzerze, to konsystencja. Moim zdaniem mógłby być odrobinę bardziej płynny.
Myślę, że obydwa te produkty są naprawdę godne uwagi. Są proste w użyciu, dają natychmiastowy efekt, nie niszczą skóry, a sprawiają, że wygląda pięknie i zdrowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)
/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/