niedziela, 6 stycznia 2013

Estee Lauder Pure Color Gelee Powder EyeShadow

Przede wszystkim chciałabym Was Piękne bardzo serdecznie powitać w Nowym Roku. Roku dla mnie o tyle szczególnym, że rozpoczętym od dosyć istotnej zmiany - trzy zastąpiło dwa - jedyne urodziny, do których tak naprawdę przywiązałam wagę.
Zaległości blogowych mam całe mnóstwo, produktów, które chciałabym Wam przedstawić jeszcze więcej, a czasu niestety jak na lekarstwo. Grudzień upłynął mi w pracy i z Niną, styczeń upływa jak dotąd podobnie z tą różnicą, że Mała znowu jest chora, a co za tym idzie tym bardziej poświęcam jej każdą wolną sekundę. 2013 na SmokyEveningEyes rozpocznie się zatem z małym opóźnieniem, ale za to /oczywiście/ od cienia oraz od marki, którą darzę szczególną sympatią i której produkty w zasadzie bez wyjątku sprawdzają się u mnie bez zarzutu.


Cienie - żelki swoją premierę miały już w 2011, ale na stałe w portfolio marki zagościły na jesieni ubiegłego roku. W naszym kraju dostępne są niestety jedynie cztery odcienie, ale i tak warto skusić się choćby na jeden, ponieważ ich jakość, trwałość i łatwość obsługi jest niewiarygodna.



  

Kolor, który chciałabym Wam przybliżyć to Cyber Lilac. Cień zamknięto w typowym dla marki złotym puzderku ozdobionym szlifowanym monogramem. Gramatura to 0,9. Wewnątrz malutkie lusterko i aplikator oraz zawartość z uroczym wytłoczeniem. Cienie stosować można zarówno na sucho, jak i na mokro. Pigmentacja jest zabójcza. Dodatkowo Cyber Lilac zaaplikowany na czarną kredkę - lub inną czarną bazę - robi ogromne wrażenie. Cień jest trwały, trzyma się powieki do późnego wieczora. Praca z nim to czysta przyjemność - bez trudu uzyskuje się pożądane nasycenie, podczas blendowania kolor nie znika. Cień łatwo rozetrzeć, nie robi plam, nie osypuje się praktycznie w ogóle. Osobiście często łączę go właśnie z czernią, lub chłodnym, cielistym beżo-brązem. To w zasadzie taki typ cienia, któremu naprawdę niewiele potrzeba by sam w sobie stał się pełnym makijażem. Konsystencja jest trudna do zdefiniowania - cień jest trochę jakby kremowy, ale satynowy - idealnie zmielony i bajecznie prosty w obsłudze.
Mimo, iż tak jak wspomniałam, dostępne są jedynie cztery odcienie - warto naprawdę przyjrzeć się im bliżej podczas wizyty w perfumerii. Gelee Powder EyeShadow to jedne z najlepszych cieni w mojej kolekcji. Cyber Lilac eksploatuję praktycznie bezustannie.

m.m.

16 komentarzy:

  1. i ja bardzo lubie, bardzo bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki piękny! mam ochotę jakiegoś wreszcie wypróbować :) muszę je wymacać porządnie na lotnisku i któregoś zabrać do domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. spóźnione wszystkiego najlepszego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To także mój ulubieniec :)
    Marzy mi się jeszcze taka żelowa zieleń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kusisz tymi żelkami Ty blogowy leniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ojej śliczny, ale ta cena za jeden cień mnie zniechęca i to mocno

    OdpowiedzUsuń
  7. kolor świetny ;) ale jak dla mnie o wiele za drogi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkiego najlepszego! A żelowe cienie to jest to!

    OdpowiedzUsuń
  9. ladnyyyy... lubie takie szaraki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie go sobie zamówiłam i ten kolorek :)
    Idzie do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cienie te są mi znane i bardzo przeze mnie kochane :)
    A poza tym mój Staś też ciągle choruję, co mnie totalnie wykańcza:(
    A zamiana 3 na 2 jest super, o 1 mądrzejsza niżeli kiedykolwiek:)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdybym mogła wykupiłabym wszystkie kosmetyki estee lauder...uwielbiam za jakość,piękne opakowania...ideały:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...