Zaległości blogowych mam całe mnóstwo, produktów, które chciałabym Wam przedstawić jeszcze więcej, a czasu niestety jak na lekarstwo. Grudzień upłynął mi w pracy i z Niną, styczeń upływa jak dotąd podobnie z tą różnicą, że Mała znowu jest chora, a co za tym idzie tym bardziej poświęcam jej każdą wolną sekundę. 2013 na SmokyEveningEyes rozpocznie się zatem z małym opóźnieniem, ale za to /oczywiście/ od cienia oraz od marki, którą darzę szczególną sympatią i której produkty w zasadzie bez wyjątku sprawdzają się u mnie bez zarzutu.
Cienie - żelki swoją premierę miały już w 2011, ale na stałe w portfolio marki zagościły na jesieni ubiegłego roku. W naszym kraju dostępne są niestety jedynie cztery odcienie, ale i tak warto skusić się choćby na jeden, ponieważ ich jakość, trwałość i łatwość obsługi jest niewiarygodna.
Kolor, który chciałabym Wam przybliżyć to Cyber Lilac. Cień zamknięto w typowym dla marki złotym puzderku ozdobionym szlifowanym monogramem. Gramatura to 0,9. Wewnątrz malutkie lusterko i aplikator oraz zawartość z uroczym wytłoczeniem. Cienie stosować można zarówno na sucho, jak i na mokro. Pigmentacja jest zabójcza. Dodatkowo Cyber Lilac zaaplikowany na czarną kredkę - lub inną czarną bazę - robi ogromne wrażenie. Cień jest trwały, trzyma się powieki do późnego wieczora. Praca z nim to czysta przyjemność - bez trudu uzyskuje się pożądane nasycenie, podczas blendowania kolor nie znika. Cień łatwo rozetrzeć, nie robi plam, nie osypuje się praktycznie w ogóle. Osobiście często łączę go właśnie z czernią, lub chłodnym, cielistym beżo-brązem. To w zasadzie taki typ cienia, któremu naprawdę niewiele potrzeba by sam w sobie stał się pełnym makijażem. Konsystencja jest trudna do zdefiniowania - cień jest trochę jakby kremowy, ale satynowy - idealnie zmielony i bajecznie prosty w obsłudze.
Mimo, iż tak jak wspomniałam, dostępne są jedynie cztery odcienie - warto naprawdę przyjrzeć się im bliżej podczas wizyty w perfumerii. Gelee Powder EyeShadow to jedne z najlepszych cieni w mojej kolekcji. Cyber Lilac eksploatuję praktycznie bezustannie.
m.m.
świetny cień ;)
OdpowiedzUsuńi ja bardzo lubie, bardzo bardzo!
OdpowiedzUsuńjaki piękny! mam ochotę jakiegoś wreszcie wypróbować :) muszę je wymacać porządnie na lotnisku i któregoś zabrać do domu :)
OdpowiedzUsuńkolor przepiekny!:)
OdpowiedzUsuńspóźnione wszystkiego najlepszego :*
OdpowiedzUsuńTo także mój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się jeszcze taka żelowa zieleń.
Kusisz tymi żelkami Ty blogowy leniu ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cyber Lilac:)
OdpowiedzUsuńojej śliczny, ale ta cena za jeden cień mnie zniechęca i to mocno
OdpowiedzUsuńkolor świetny ;) ale jak dla mnie o wiele za drogi ;)
OdpowiedzUsuńżelik <3 choruje na złoty
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! A żelowe cienie to jest to!
OdpowiedzUsuńladnyyyy... lubie takie szaraki :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie go sobie zamówiłam i ten kolorek :)
OdpowiedzUsuńIdzie do mnie ;)
Cienie te są mi znane i bardzo przeze mnie kochane :)
OdpowiedzUsuńA poza tym mój Staś też ciągle choruję, co mnie totalnie wykańcza:(
A zamiana 3 na 2 jest super, o 1 mądrzejsza niżeli kiedykolwiek:)
Ściskam!
Gdybym mogła wykupiłabym wszystkie kosmetyki estee lauder...uwielbiam za jakość,piękne opakowania...ideały:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam