Producent - Eyeliner w pisaku z formułą long-lasting oraz specialnie zaprojektowanym PĘDZELKIEM (nie gąbką) w kształcie stożka zapewnia jeszcze bardziej prezcyzyjną aplikację bez rozmazywania. Wysoko wypigmentowana formuła sprawia, że przez cały dzień kolor jest bogaty i rozświetlony.
Opakowanie - proste i czytelne. Czarny kartonik kryje dobrze opisany flamaster. Widoczna jest marka, nazwa produktu, jego zastosowanie, gramatura i skład.
Produkt - cienki poręczny pisak zaopatrzony jest w końcówkę typu 'piórko' inspirowaną pędzelkiem. Wydawać by się mogło, że to forma najdogodniejsza z możliwych. Gramatura linera to 0,55 - niewiele niestety.
Żeby jednak nie popaść w nadmierny zachwyt należy wziąć pod uwagę drugi - i to niestety znacznie poważniejszy niż kapryśność - minus tego linera. Otóż pisak bardzo podrażnia oczy. W linii rzęs jest jeszcze względnie, ale wykończenie nim wewnętrznego kącika to pieczenie i łzawienie. Początkowo myślałam, że jest to związane ze ewentualnym zmęczeniem - moje oczy bardzo silnie na nie reagują właśnie nadmierną wrażliwością. Niestety to codzienna reguła, która w moim odczuciu dyskwalifikuje ten produkt. Trudno mi bowiem wyobrazić sobie zastosowanie go na kimś i narażenie tej osoby na nieprzyjemne szczypanie. Nie jestem specjalistką od składów, ale być może któraś z Was, która zna się na tym, jest w stanie wytropić wśród tych substancji tą, która jest za to odpowiedzialna.
Podsumowując - liner od Eve Pearl niestety nie zachwyca. Tak, jak wspominałam w poprzednich postach, często moje negatywne odczucia potęgowane są przez 'półkę', z której dany produkt pochodzi. Pewnych rzeczy, na które mogę przymknąć oko w przypadku produktów mass marketowych, nie jestem w stanie wybaczyć kosmetykom selektywnym, czy do takich aspirującym. Koszt linera to 99pln za wspomniane 0,55g, co czyni go już mocno selektywnym - dla porównania liner w pisaku z Rouge Bunny Rouge to 89pln za 1,6g. Podrażnianie i humorzasty charakter tego eyelinera czynią go niestety mocno przeciętnym i niekoniecznie wartym swojej ceny.
Noszę soczewki i u mnie taki podrażniający kosmetyk by się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńnie przepadam za pisakowymi linerami, bo nie umiem ich obsługiwać ;) a jak jeszcze podrażnia oczy, to tym bardziej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńja bym powiedziała, że jego humory wręcz czynią go niewartym takiej ceny...
OdpowiedzUsuńLubie takie flamastry ale jak podraznia oczy to hmmm, ja kocham ten z YSL:)
OdpowiedzUsuń