Dzisiaj - na powitanie grudnia - swoją drogą nie mam pojęcia jakim cudem i jak to się stało, że znowu jest grudzień i kiedy u licha była wiosna - post zupełnie niezobowiązujący i trochę z przymrużeniem oka ;)
Odkąd moja córa jest na świecie, zarówno Mikołajki, jak i Święta niemal w całości skupiają się na Niej. To cudowne patrzeć jak taka mała istota przeżywa wszystko całą sobą, jak pół godziny potrafi stać w oknie i patrzeć na śnieg, jak nie może doczekać się świąt, bałwana, choinki, jak od kilku tygodni tworzy listy do Mikołaja. Dzisiaj natchniona tą atmosferą piszę list do swojego - może nie ma długiej brody i czerwonej czapki, ale za to na pewno gigantyczny kufer bez dna, z którego dla grzecznych MACowych panienek wyławia wymarzone, albo po prostu te planowane od wieków - skarby ;)
Trzy pędzle wokół których chodzę już wieki jakimś dziwnym trafem, cały czas mi nie po drodze. 217 jedną już posiadam, ale nie wyobrażam sobie nie posiadać drugiej, to pędzel, który bez wahania zabrałabym ze sobą na bezludną wyspę. A 239 - eye shader oraz 109 small contour śnią mi się już niemal po nocach ;)
- Mineralize Volcanic Ash Exfoliator
Ponieważ dobijam do końca dr Brandta, na dniach wykończyłam 7 day z Clinique i na półce ze zdzierakami zrobiło się miejsce, chętnie przygarnęłabym tego czarnego MACowego, zwłaszcza, że zbiera same dobre recenzje, a jego zakup planuję już od kilku dobrych miesięcy.
mam co prawda ulubiony na ten moment odcień Let's Skate, ale po wykończeniu Soft Ochre czasami wyraźnie cierpię na brak bazy całkowicie pozbawionej drobin. Cały czas waham się pomiędzy powtórzeniem Soft Ochre, a zmianą na rzecz Painterly właśnie. Ideałem byłoby prawdopodobnie zdecydowanie się na obydwa ;)
Ideał nad ideałami - przetestowałam już niemal wszystko, co dostępne na perfumeryjnych i nie tylko półkach - nie ma drugiego tak skutecznego i wydajnego produktu do ust. Wykończyłam właśnie trzecią tubkę i moje usta aż krzyczą o następną.
Jak widać powyżej, moje MACowe życzenia są całkowicie przyziemne i tak na dobrą sprawę rozwiązałaby je jedna porządna wizyta w salonie, ale ja po prostu najzwyczajniej w świecie NIE MAM NA NIĄ CZASU, a polski sklep internetowy postanowił uwziąć się na mnie i nie mieć powyższych /za wyjątkiem pędzli/ na stanie. Więc Drogi MACołaju, jeśli będziesz w pobliżu, to ja bardzo ładnie się do Ciebie uśmiecham ;)
A Wy? Macie już sprecyzowane swoje mniejsze, bądź większe kosmetyczne obiekty pożądania? ;)
MAC 217 to i mój ulubieniec. Oprócz niego mam jeszcze 150, 266 i 168 i odkąd je mam to prawie wcale nie sięgam po inne pędzle.
OdpowiedzUsuńMACołaj mam nadzieję, że dopisze w tym roku!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że MACołaj spełni Twoje małe marzenia :)
OdpowiedzUsuńMnie 109 i 239 nieco rozczarowały, ale za to 217 uwielbiam.
OdpowiedzUsuńOjej, może czas wreszcie skusić się na MAC 217... w jakim wieku jest Twoja córeczka? Ja mam synka i prezent mikołajowy juz czeka:)
OdpowiedzUsuń