Dzisiaj kilka słów na temat mojego najnowszego nabytku - cienia w kredce od Chanel. Ta wersja przykuła moją uwagę już w momencie, gdy pojawiły się zdjęcia promujące kolekcję. Zdrowy rozsądek wziął jednak górę i nakazał wstrzymanie się z jego zakupem - gdyż - a) posiadam naprawdę setki cieni do powiek, których duża część jest ciemna; b) wszystkie dotychczas posiadane, bądź testowane przeze mnie cienie tej marki to kompletna klapa i porażka. Dzisiaj pozostaje mi jedynie pogratulować samej sobie wytrwałości, bo gdyby nie ona prawdopodobnie wściekałabym się sama na siebie. W ubiegłym tygodniu udało mi się bowiem upolować ten cień na wyprzedaży w perfumerii za dokładnie 49,50pln, co stanowi trochę ponad jedną trzecią jego wyjściowej ceny /jeśli się nie mylę wyjściowo ich cena oscylowała w okolicach 139pln/.
Tak jak wspominałam - doświadczenia z cieniami Chanel mam dosyć przykre. Zerowa pigmentacja, nieciekawa konsystencja i ogólna dysproporcja jakości w stosunku do ceny.
Black Stream zaskoczył mnie w związku z tym bardzo. Przede wszystkim cień jest rewelacyjnie napigmentowany. Blenduje się bez zarzutu. Świetnie sprawdza solo, jak również zastosowany w roli bazy - pięknie pogłębia ciemne odcienie i sprawia, że makijaż wygląda naprawdę dobrze. Jedynym jego minusem jest tak na dobrą sprawę trwałość - niestety pod koniec dnia cień bywa już zrolowany i wypłowiały. Mimo zastosowania pod niego Paint Pota.
Nie mam zastrzeżeń do formy kredki, chociaż szczerze mówiąc obawiałam się tej formy aplikacji. Sztyft gładko sunie po powiece, nie robi plam, rozkłada się równomiernie. Cień po aplikacji z kredki bez najmniejszych problemów rozetrzeć można pędzlem. Jak wspomniałam Chanel bardzo dobrze sprawdza się również w roli bazy - ładnie rozkładają się na nim cienie sypkie i prasowane. Ciekawym urozmaiceniem jest efekt chłodzący na powiekach. Utrzymuje się on dosłownie kilka sekund.
Podsumowując - bardzo udany zakup, niemniej wart w moim odczuciu tyle, ile za niego zapłaciłam. Jeżeli macie możliwość upolować go jeszcze na wyprzedażach - szczerze polecam. Z tego co wiem, we wrocławskich Douglasach jest ich jeszcze naprawdę sporo i to w różnych odcieniach. Radzę jedynie przy kasie sprawdzić, czy wybranego egzemplarza nikt wcześniej nie pozwolił sobie przetestować.
p.s. zdjęcie w tle to Kraków autorstwa Pawła Krzana
Świetne są te drobinki ;)
OdpowiedzUsuńfajny ten cień:) uwielbiam takie;)
OdpowiedzUsuńprzepiękna! te drobinki cudownie rozświetlają i tak magnetyzują :)
OdpowiedzUsuńPokaż na oczku co się jeszcze bardzie pozachwycam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna :)
OdpowiedzUsuńJakoś przeszłam obok nich obojętnie a widzę, że niesłusznie :)
OdpowiedzUsuń