Z Clinique - co dosyć łatwo zauważyć - lubię się bardzo. Z moimi wiecznymi zaczerwienieniami powodowanymi niemalże wszystkim zdecydowanie mniej. Pokażę Wam dzisiaj produkt, który w wersji sypanej podbił moje serce już dawno, od jakiegoś czasu natomiast towarzyszy mi również jego prasowana odmiana.
Puder o pojemności 11,6g zamknięto w przyjemnej dla oka srebrnej puderniczce bez zdobień. Wewnątrz ukryte zostało lusterko i pędzel, które zdecydowanie ułatwiają posługiwanie się tym produktem poza domem, co w przypadku wersji sypanej jest raczej mało komfortowe.
Sam puder ma wyraźnie żółty odcień, jest bardzo drobno zmielony i przyjemnie kremowy, dzięki czemu nie pyli i ładnie przylega do skóry. Produkt może być aplikowany zarówno pędzlem, jak i gąbką dla zwiększenia efektu krycia.
Rezultat to idealnie wyrównany kolor skóry bez zażółceń. Puder ma bardzo dobre krycie, w moim odczuciu lepsze od sypańca. Idealnie wtapia się w skórę. Wszystkie zaczerwienia, zasinienia, czy zmiany pigmentacyjne o wyraźnie czerwonawym, czy fioletowym zabarwieniu zostają błyskawicznie zniwelowane i wyrównane. Nie ma znaczenia, czy ich przyczyną są naczynka, czy tak jak w moim przypadku wrażliwość skóry na różnice temperatur i ewentualne przesuszenie. Cera jest jednolita i pełna zdrowego blasku.
Nie mogę o tym pudrze powiedzieć, że jest pudrem matującym - zresztą nie jest to jego zadanie. W strefie T jestem zmuszona wspomóc się w tej kwestii sypańcem, czy prasowanym pudrem typowo matującym. Redness Solutions zapewnia wykończenie naturalne, cera jest świetlista i zapewne posiadaczki skór suchych, czy nawet normalnych będą tym wykończeniem usatysfakcjonowane. Puder nie podkreśla suchych skórek, ani niedoskonałości.
Dosyć istotnym aspektem Redness Solutions mineral pressed powder jest jego dobroczynne działanie pielęgnacyjne. Zawarty w pudrze kompleks minerałów - Ca, Mg, Na oraz K, kofeina, ekstrakt z kory magnolii i owoców nie tylko widocznie niweluje, ale również pomaga ukoić zaognioną skórę. Moja cera jest wyraźnie uspokojona i ujednolicona na długo. Ponadto puder nie ściąga i nie wysusza, co zdarza mi się niezmiernie często w przypadku pudrów wykończeniowych.
Zaletą Instant Relief jest też w pełni
naturalny efekt na skórze - nie robi maski, nie ma po jego zastosowaniu
wrażenia spudrowania, świetnie wtapia się w skórę.
Puder Redness Solutions można aplikować bezpośrednio na krem, lub na podkład. Ja lubię go również w zestawieniu z CC, czy BB. Przyznam szczerze, że nie testowałam go jedynie jako bazy pod podkład, mimo, że producent wskazuje również takie zastosowanie. Jakoś nie jestem w stanie nałożyć mokrej/tłustej konsystencji na pudrową z obawy o warzenie i brak trwałości.
Podsumowując - śmiało mogę powiedzieć, że znalazłam swojego sprzymierzeńca w walce z wiecznym zaczerwienieniem. Puder ładnie kryje, koi i widocznie ujednolica skórę. Ponadto nie podkreśla niedoskonałości, ani przesuszeń, do których się zresztą nie przyczynia. Polubiłam go nawet bardziej niż sypaną wersję, która wydawała mi się naprawdę bliska ideału. Zważywszy na to, że Instant Relief jest naprawdę wściekle wydajny, jestem pewna, że pozostanie z mną na długo.
Mam ten puder od dłuższego czasu i lubię go używać. Faktycznie jest bardzo wydajny. Mój ma jednak inny odcień. Jest taki żółciutki i dlatego znajomi czasami na mnie dziwnie patrzą jak go wyciągam.
OdpowiedzUsuńBaaardzo wydajny! Swoj mam ponad rok, używam codziennie i jeszcze duuużo go zostało! Ulubieniec na zawsze!
OdpowiedzUsuńa no widzisz... a wlasnie mnie sie ten sypany skonczyl, bo baaardzo dlugim czasie i postanowilam wyprobowac bambusowy z UV z biochemii urody i zamowilam doslownie wczoraj :( jakbym wiedziala o tym, to bym ten wyprobowala, bo wole w sumie te prasowane, mozna do torebki wrzucic :) no nic, ciekawe jak tamten sie sprawdzi
OdpowiedzUsuńbrzmi jak stworzony też dla mojej cery :)
OdpowiedzUsuńCałkiem solidny ten dodatkowy pędzelek;)
OdpowiedzUsuńCiekawą mnie pudry Clinique i może kiedyś po któryś sięgnę.