Producent - Nigdy więcej kompromisów! Kosmetyk ten łączy w sobie trwałość konturówki, intensywność koloru pomadki i blask błyszczyka. Rewolucyjna formuła z etylocelulozą i pielęgnującymi olejkami oraz trwałymi pigmentami sprawia, że usta są niesamowicie gładkie i piękne przez wiele godzin.
Opakowanie - czarno-złote, może uchodzić za eleganckie. Ostro zakończony aplikator pozwala na precyzyjne nałożenie produktu na usta i dotarcie do kącików. Lakier nie wylewa się w nadmiarze, ogranicznik dozuje idealną ilość.
Produkt - sam lakier ma konsystencję wodno-żelową. Nie jest tak kremowy jak np. nowe lakiery Estee Lauder. Początkowe wrażenie na ustach jest inne niż w przypadku dotychczas stosowanych przeze mnie błyszczyków. Po chwili błyszczyk zastyga delikatnie ściągając skórę i pozostawiając na ustach lekki połysk. Ulatnia się również zapach, który w pierwszej chwili kojarzy się wyjątkowo alkoholowo - z winem, bądź domową nalewką.
Niestety już na początku pojawiają się trudności, ponieważ lakier trudno jest rozprowadzić na ustach równomiernie i bez prześwitów. W zasadzie jedynie pojedyncza warstwa, która nie zapewnia krycia, ani nasycenia koloru aplikuje się ładnie, kolejne pociągnięcia aplikatora ściągają ją i lekko kluszczą.
Trwałość tego lakieru na moich ustach jest praktycznie żadna. Zjadam go podczas zwyczajnej rozmowy w mniej więcej godzinę. Niestety ten lakier zjada się w bardzo brzydki sposób, ponieważ zbiera się w nieestetyczne gumowate kluski, kóre na domiar złego zasychają. Widok mało ciekawy niestety.
Co do wspomnianego wcześniej przesuszania - używam tego lakieru regularnie od mniej więcej trzech tygodni i nie odnotowałam jakiegoś wzmożonego spierzchnięcia. Bywa, że moje usta są lekko przesuszone, ale nie jest to katastrofalne stadium.
Rzeczą na kórą chciałabym Was szczególnie uczulić jest staranny dobór odcienia lakieru. Niestety Rouge Pur Couture bardzo utleniają się na ustach zmieniając kolor diametralnie. 3 na którą się zdecydowałam w pierwszej chwili była pięknym zgaszonym, herbacianym fioletem, jakby lekko mleczną śliwką /kolor, który mnie urzekła mniej więcej oddaje lakier widoczny na aplikatorze/. Po kilkunastu minutach na ustach okazuje się być rudawym brązem, w którym ani dobrze nie wyglądam, ani się nie czuję. Na swatchach usiłowałam wyłapać dla Was tą różnicę.
środkowy swatch jest najświeższy, ten ostatni powstał jako pierwszy
Podsumowując - łączy mnie z Rouge Pur Couture trudna relacja. Z jednej strony patrzę w jego stronę niechętnie i po prostu zużywam w pracy, gdzie zależy mi na intensywnym odcieniu ust, jestem w stanie przeboleć ten brąz i mogę poprawiać się co 30 minut, z drugiej mam dziwną i nieuzasadnioną niczym ochotę na więcej odcieni - być może znajdę taki, który będzie trafiony w 100% i pokocham lakier YSL tak, jak chciałam go pokochać?
nie takie odcienie brązów chyba niezbyt pasują
OdpowiedzUsuńpasują tak naprawdę bardzo niewielu osobom ;/
Usuńa ja się skuszę kiedyś na nią:) słtaśnie
OdpowiedzUsuńja również na inne odcienie ;)
Usuńja wkrótce wypróbuję swojego pierwszego :) jestem go bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńa ja jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń, no i ciekawa innych odcieni ;)
Usuńciemnawy ;) pokazałabyś na ustach :P przed i utleniony
OdpowiedzUsuńmoje usta są dramatycznie niewdzięcznym materiałem do fotografowania, w ogóle jestem cała nie do fotografowania ;P
UsuńBardzo mnie zaciekawił ten lakier, mogłabyś pokazać na ustach? :) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńpostaram się coś wykombinować, ale nie obiecuję, bo całe światło umyka mi podczas pobytu w pracy ;/
Usuńto zmienianie koloru i nietrwałość naprawdę mnie nie przekonują
OdpowiedzUsuńjest w nich jednak coś, co nadal mnie kusi ;)
UsuńPo kosmetyku takiej marki spodziewałabym się czegoś więcej, ale przyznam, że kolor piękny.
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc ja również się spodziewałam ;)
UsuńCiekawa jestem na ustach jak wygląda:)
OdpowiedzUsuńpostaram się :)
Usuń