Od momentu w którym zostałam mamą cierpię na chroniczny niedoczas. Niestety czas, który poświęcałam sobie 2 i pół roku temu musiał ulec znacznemu skróceniu, a luksus przesiadywania w łazience godzinami pozostał jedynie miłym wspomnieniem. Rano wiję się jak w ukropie, żeby zdążyć ze wszystkim, a wieczorem padam na twarz i skomplikowane i czasochłonne zabiegi kosmetyczne są najczęściej ostatnią rzeczą o której marzę i na które miałabym siłę i ochotę. Dlatego doceniam szybkie rozwiązania w każdej, nawet kosmetycznej dziedzinie. I oto przed Wami jedno z takich błyskawicznych rozwiązań.
Clinique 7 Day Scrub Cream posiadam w wersji mini, był dołączony do któregoś z zestawów marki. Oczywiście to, co za chwilę napiszę ani trochę nie umniejsza mojego uwielbienia dla dwufazowego zdzieraka Sephory, ale stosowanie go jest znacznie bardziej skomplikowane i najczęściej mam na to czas góra raz w tygodniu, a peelingu moja skóra potrzebuje znacznie częściej.
Producent - /ze strony Douglas/
Poprawia ono wygląd skóry, sprawiając, że staje się ona gładka, równa i promieniuje własnym pięknem. Działanie: wygładzające
Opakowanie - z tego, co zauważyłam pełnowymiarowa tubka posiada zakrętkę z klapką, ja posiadam 30ml próbkę i ona zakręca się klasycznie. Tubka jest dosyć twarda, za czym nie przepadam, wymaga odrobiny wysiłku, by dostać się do końcówki produktu. Kolor tuby klasyczny clinique'owy.
Produkt/Efekt/Działanie - i tu przechodzimy do sedna - Peeling ma fantastyczną, kremową konsystencję, mleczno biały kolor i mnóstwo mikroskopijnych, ale szorstkich drobinek, przypominających mi trochę piasek. Nie wyczuwam zapachu.
Świetnie rozprowadza się na skórze, nie zasycha, pozwala na bardzo dokładny, efektywny masaż. Świetnie ściera. Ja stosuję go najczęściej rano w biegu i to, co również bardzo w nim doceniam to rewelacyjne działanie pobudzające. Coś w rodzaju porannego kopa dla mnie i dla mojej skóry.
Pozostawia na skórze wyczuwalną warstwę, ja jednak stosuję go zawsze przed umyciem twarzy żelem, więc dla mnie nie jest to problem.
Efekt - skóra jest maksymalnie gładka, odświeżona, promienna. Bardzo czysta i wyrównana.
Mnie osobiście nie podrażnia, nie powoduje szczególnych zaczerwienień, nie przesusza.
Peeling jest bardzo wydajny. Tą małą tubkę katuję już dobre kilka tygodni i nadal nie udało mi się jej wykończyć, prawdopodobnie ze względu na tą świetnie rozprowadzającą się kremową konsystencję.
Podsumowując- jestem absolutnie uzależniona od tego kosmetyku. Wypróbowałam już wiele peelingów i większość z nich mniej więcej w połowie tubki lądowała w koszu, bądź szukała innego domu, ponieważ zwyczajnie irytowały mnie i niekoniecznie miałam ochotę po nie sięgać. Po 7 Day sięgam automatycznie. Z całą pewnością, kiedy tylko wykończę tą próbkę kupię pełnowymiarowe opakowanie. Zdaję sobie sprawę z tego, że cena za peeling oscylująca w granicach 80pln nie jest niska, ale produkt jest bardzo wydajny, świetnie sprawdza się na mojej skórze i odpukać - razem z resztą produktów, które teraz stosuję /część to nowości, do części wróciłam po przerwie, ale o tym wkrótce/ pozwala mi cieszyć się skórą wolną od jakichkolwiek niespodzianek. A to dla mnie bardzo dużo.
m.m.
jak to nie masz czau od kiedy zostalas mama?:) u mnie wsrod znajomych nikt tego nie rozumie:)
OdpowiedzUsuńno jakoś tak samo z siebie wyszło ;P
UsuńNo właśnie, cały wstęp mogłabym przekopiowac do siebie i tak zaczynac każdy post :)A pomyslcie, że ja mam dwoje!
Usuńech, moje naczynka nie lubią peelingów mechanicznych, ale na szczęście są inne sposoby :)
OdpowiedzUsuńtak się zastanawiam, że może mikrodembrazja z TBS by Ci podpasowała; ja tylko wąchałam w sklepie (pięknie pachnie pomarańczami), ale dużo dziewczyn chwali ten peeling :) a witamina C daje kopa skórze :)
raczej na pewno byłby zbyt ostry ;/ ja natomiast szczerze nie znoszę peelingów enzymatycznych, bo mam wrażenie, że moja twarz nie jest w ogóle oczyszczona :)
Usuńwiesz, że za każdynm razem kiedy jestem w pobliżu TBS zapominam o tym produkcie ;/ teraz była nawet promo 3za2 na kosmetyki do twarzy, ale pewnie jest już za późno. No i w sumie szczerze mówiąc to jakoś już obawiam się kolejnych eksperymentów, zwłaszcza, że udało mi się dotrzeć w końcu bardzo blisko ideału ;)
w takim razie trzymaj się ideału :)
Usuńja dzisiaj rozdziewiczę tonik z kwasem PHA 6% z BU i będę go stosować co drugi dzień; mam nadzieję, że w czasie tej kuracji żaden peeling nie będzie mi potrzebny :)
Ja testowałam tą mikrodermabrazje z TBS, opis na blogu ale generalnie jest naprawdę ostra w porównaniu do Clinique.
UsuńSwoją drogą też mam taką małą próbkę Clinique i nie mogę jej wykończyć, jakoś się nie lubimy.
U mnie niestety się słabo sprawdził :( potrzebuję mocniejszych peelingów, coś jak papier ścierny ;)
OdpowiedzUsuńdla mnie to typowy peeling na szybko, na co dzień - raz na jakiś czas muszę użyć czegoś mocniejszego, ale wtedy mam swoją Sephorę i ona w tym sprawdza się rewelacyjnie ;)
Usuńświetny blog !!! , Na pewno będę zaglądać częściej :) :* obserwujemy ?
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie przypadam za tym peelingiem,są o wiele lepsze i tańsze. Własnie przypadkowo Cię znalazłam, bardzo ładne zdjęcia i notki, zostaje :-)
OdpowiedzUsuńjest ok ale osobiscie wole mocniejsze zdzieraki
OdpowiedzUsuńTeż go uwielbiam, taki do codziennego użytku, a raz na jakiś czas stosuję mocny ścierak z The Body Shopu z wit. C :) Polecam też :)
OdpowiedzUsuńOpisałam go na blogu, jeśli masz ochotę zerknąć)