wtorek, 18 lutego 2014

Tęsknię za latem - Estee Lauder - Invisible Powder Makeup - puder idealny

Rozświetlona i pełna zdrowego blasku skóra to - od przynajmniej kilkunastu miesięcy - efekt, do którego dążę i który staram się osiągnąć. Nie bezwzględny mat, nie kompulsywne tuszowanie wszelkich nawet najmniejszych niedoskonałości, a właśnie tzw. 'invisible cover' - czyli coś, co na własny użytek ochrzciłam mianem 'krycia bez krycia'. Chodzi mniej więcej o to, by idealnie wygładzić skórę, zniwelować zaczerwienienia i  przebarwienia, odwrócić uwagę od niedoskonałości i uzyskać piękny, zdrowy efekt wygładzonej i ujednoliconej cery - bez przykrywania jej struktury. Czyli pokrótce - moja skóra, tyle, ze lepsza. Odpadają zatem wszelkiej maści mocno kryjące, matujące podkłady i pudry.Produkt ma pozostać niewidoczny.


Kilka dni temu zaprezentowałam Wam trzy podkłady mocno nawilżające pozwalające na uzyskanie właśnie tego typu efektu, na dniach pokaże Wam jeszcze jeden o przedłużonej trwałości, który o dziwo - również pozwala na uzyskanie takiej lepszej, własnej skóry. Dzisiaj natomiast szerzej na temat mojego letniego ulubieńca. Słońce operuje coraz śmielej, promienie zaczynają dawać już ciepło i przywodzić na myśl wiosnę, czas zatem na trochę wiosny w kosmetyczce.


Invisible Powder Makeup debiutował w portfolio Estee Lauder późną wiosną ubiegłego roku. Jego zadaniem jest zapewnienie skórze naturalnego efektu, przy jednoczesnym poprawieniu jej wyglądu. Załączony aplikator pozwala na uzyskanie różnych stopni krycia pudru - od lekkiego, po średni.
Puder można stosować samodzielnie, bądź na podkład. Wygodna puderniczka ze sporym lusterkiem i miejscem na gąbeczkę pozwala na wygodne poprawienie makijażu w ciągu dnia.
Puder jest fantastycznie zmielony i idealnie gładki. Jego konsystencja nie jest tępa, ani kredowa.
Skład pudru pozbawiony jest talku. Formuła jest beztłuszczowa. Aplikowałam Invisible zarówno załączonym aplikatorem, jak i pędzlem - obydwa sposoby sprawdzają się bez zarzutu.






A teraz do meritum - to, co Invisible robi ze skórą na twarzy jest wręcz nieprawdopodobne. Tak ładnego, gładkiego i promiennego efektu nie zapewnił mi dotąd żaden kosmetyk. Skóra autentycznie promienieje pięknym, zdrowym blaskiem. Jest przy tym jakby delikatnie zmatowiona. Jej odcień jest wyrównany, ale struktura skóry pozostaje widoczna, nie ma więc mowy o masce. Invisible zapewnia taki 'healthy glow'- efekt jak po wakacjach, weekendzie w spa, albo na wsi.

To, za co jeszcze cenię ten puder, to fakt, że nie powoduje przesuszeń, o które u mnie łatwo. Invisible sprawdza się nałożony zarówno solo - jedynie na krem nawilżający, jak i na BB, CC, lub po prostu podkład.



 Makijaż wykończony tym pudrem jest świeży i trwały. Invisible nie warzy się, ani żadnego produktu na którym go stosowałam.  Jest lekki i praktycznie niewyczuwalny na skórze, nie powoduje zapychania porów.


Jedyny zarzut jaki mam w stosunku do - nawet nie samego pudru - to wybór odcieni na naszym rynku. Niestety nawet najjaśniejszy, dostępny u nas 1CN1 ma przewagę różowych tonów i poza pełnią lata, kiedy moja skóra przybiera normalny odcień, jest dla mnie po prostu za ciemny i za różowy. Postulowałabym wprowadzenie do perfumerii odcieni 1N1 i 1WN1, myślę, że wtedy znacznie więcej kobiet znalazłoby wśród dostępnej gamy odcień dla siebie. Ponieważ założenia tych dwóch produktów są zbliżone - szukając podobnego efektu na zimę skusiłam się na Les Beige od Chanel i niestety przyszło mi się srogo rozczarować. Mimo, że wybór odcieni jest znacznie lepszy, LB nie dorównuje efektem Invisible Powder. Jest w nim coś bardziej kredowego, mniej naturalnego. Efekt, który zapewnia to na mojej twarzy błyszczenie, a nie blask. Po kilku dniach poleciał w świat.



Czekam więc na efekty działania słońca i możliwość powrotu do Invisible. Tęsknię za efektem, który zapewnia już od kilku miesięcy, musiałam go bowiem odstawić mniej więcej w połowie października. Jeżeli jednak nie jesteście tak blade, polecam Wam przyjrzeć się tej propozycji od Estee Lauder, bo puder jest i na długo pozostanie moim faworytem w dziedzinie zarówno wykańczania makijażu, jak i stosowania solo. Paniom z jaśniejszą karnacją proponuję sięgnięcie po niego w cieplejszych miesiącach, kiedy słońce ociepli już odrobinę odcień skóry.

metrowa reżyserka planu w akcji ;)


4 komentarze:

  1. ja nawet latem jestem dość blada a szkoda bo chętnie bym go kupiła ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że mimo wszystko warto byś wypróbowała go w perfumerii, ponieważ ja również nie staję się latem NC30 ;P. a efekt jest naprawdę obłędny ;)

      Usuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...