Generalnie nie jestem różoholiczką. Na mojej półce stał do tej pory jeden, ukochany Style z MAC'a i w zupełności zaspokajał moje różane potrzeby. Skusiłam się na Sakurę ze względu na jej piękny, bardzo chłodny odcień, przez producenta określany jako lawendę z sercem z odcieniu głębokiej, perłowej magenty.
Sakura jest różem raczej średnio napigmentowanym w porównaniu do mineralnych róży dostępnych w stałej ofercie, plusem tego jest oczywiście fakt, że krzywdy sobie tym produktem raczej zrobić nie można. Na bardzo jasnej, bladej karnacji Sakura jest wyraźnie widoczna [niestety nie dysponuję nikim mającym odcień ciemniejszy, by móc sprawdzić jak róż będzie się zachowywał na ciemniejszej skórze.]
Odcień, jak już wspomniałam, jest piękny, bardzo świeży, wiosenny. Moim zdaniem Sakura wymaga dobrze wykonturowanej twarzy i to najlepiej chłodnym odcieniem brązu, wtedy prezentuje się jeszcze efektowniej.
Wadą tego różu jest na pewno to, że bardzo się pyli i duża ilość produktu idzie w powietrze. Gramatura też niestety nie jest imponująca, ponieważ Sakura ma jedynie 4g, czyli znacznie mniej niż klasyczny Powder Blush - 6g, czy Creamblend Blush - 5,6g.
Sakura omieciona pędzlem |
Mineralize Blush jest trwały, nie ściera się, wytrzymuje na twarzy cały dzień. Aplikuje się wygodnie i sprawnie, bez plam i placków, których nie da rady rozetrzeć. Nie podkreśla niedoskonałości, ani suchych skórek.
Dodać trzeba niestety, że w przypadku tego produktu, odcień jest nieco inny niż ten prezentowany na zdjęciach promocyjnych kolekcji. /KLIK/ Moje zdjęcia również nie oddają w 100% właściwego koloru różu.
Ogólnie, odejmując punkty za pylenie i gramaturę, Sakura jest produktem dobrym.
m.m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)
/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/