Przed Wami zdjęcia i swatche
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Róże Everyday Minerals vol. II
Przed Wami zdjęcia i swatche
niedziela, 29 kwietnia 2012
Róże Everyday Minerals vol.I
Te próbki zamówiłam w Kosmetykach Mineralnych bardzo dawno temu i szczerze mówiąc zapadły gdzieś głęboko w czeluściach moich pudełek z próbkami. Niestety, kiedy moja córa była mniejsza nie bardzo miałam czas na jakieś skomplikowane makijaże i najwygodniej było mi korzystać z najprostszych rozwiązań, ponieważ na makijaż miałam ledwie kilka minut. Teraz, kiedy w końcu a) mam trochę więcej czasu na makijażowe eksperymenty, w których Mała dzielnie mi towarzyszy; b) dokopałam się wreszcie do wszystkich swoich skarbów i nareszcie mam miejsce, by w jakiś ludzki sposób je przechowywać i mieć do nich stały dostęp; odkrywam z powrotem wiele produktów, o których zdążyłam zapomnieć, ponieważ po prostu nie miałam na nie dotąd czasu. Jednym z nich jest właśnie ten zestaw próbek, które mogę porządnie przetestować. Na pierwszy ogień idą trzy róże w kolorach - New Car Smell, Email Me oraz All Smiles. W kolejce czekają jeszcze trzy kolejne róże i zestaw bronzerów.
Pominę opakowanie, ponieważ nie dysponuję oryginalnym. Odsypki przywędrowały do mnie w maleńkich fiolkach, ja przesypałam je dla własnej wygody w pojemniczki z Sephory.
Pominę opakowanie, ponieważ nie dysponuję oryginalnym. Odsypki przywędrowały do mnie w maleńkich fiolkach, ja przesypałam je dla własnej wygody w pojemniczki z Sephory.
sobota, 28 kwietnia 2012
Punk's not dead
Od momentu, w którym zobaczyłam ten cień, śnił mi się on po nocach. Głównie z powodu koloru, który już bardziej mój być chyba nie może i mimo, że ja zdecydowanie matowa panienka jestem, to w tym morzu błysku i brokatu bezbrzeżnie zakochałam się już od pierwszego użycia.
Kiedy dosłownie pobiegłam po niego i okazało się, że niestety jest wyprzedany moje rozczarowanie sięgało zenitu - na szczęście szybko pojawił się we wrocławskim salonie ponownie.
Kiedy dosłownie pobiegłam po niego i okazało się, że niestety jest wyprzedany moje rozczarowanie sięgało zenitu - na szczęście szybko pojawił się we wrocławskim salonie ponownie.
środa, 25 kwietnia 2012
Benefit Hello Flawless Oxygen WOW - recenzja na podstawie próbki
Czy Wy też do niektórych marek kosmetycznych macie jakąś szczególną słabość, a nowości w ich asortymencie wywołują u Was szeroki uśmiech? Ja osobiście mam kilka takich kwiatków. I o tyle, o ile z moim absolutnym faworytem w dziedzinie kolorówki współpracuje mi się bez większych potknięć i ekscesów, o tyle marka, o której produkcie przeczytacie za moment coraz częściej mnie rozczarowuje. Prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas śledziła będę wprowadzane przez nich nowości, ale jeśli tak dalej pójdzie, niebawem stand tej marki mijała będę obojętnie.
środa, 18 kwietnia 2012
Nowości w pielęgnacji włosów - Alterra oraz Radical
W tym miesiącu nie poczyniłam żadnych spektakularnych zakupów /ale w sumie - nie mów hop ;P/. Z nowych kolekcji, które weszły dumam jedynie nadal nad paletą Smashbox'a, bo kusi niemiłosiernie, ale z drugiej strony, oprócz może jednego, czy dwóch cieni jest dosyć wtórna, MAC 'kontynuował' marzec, a ja niczego nowego na gwałt nie potrzebowałam.
W zasadzie jedyne co trafiło na moją półkę kilka dni temu, to kolejne produkty do pielęgnacji włosów. Muszę szczerze przyznać - nie przypuszczałam, że tak bardzo wciągnie mnie takie, a nie inne ich traktowanie, ale kiedy widzę efekty w postaci coraz ładniej wyglądających, zdrowych, puszystych i nieobciążonych toną silikonów i chemii włosów, to chce mi się samo z siebie ;)
Ostatnio moim problemem niestety stały się kołtuny i supły - podejrzewam, że może to mieć związek z brakiem w stosowanych przez mnie produktach sztucznych składników, ale to tylko gdybanie. Faktem jest, że rzuciło mi się w oczy, że naturalne produkty trochę włosy wysuszają /u mnie to w zasadzie pożądane, bo w końcu nie wyglądam jak oklapnięty plastuś/, ale minusem tego jest potworne splątanie z którym nawet grzebień z The Body Shop /swoją drogą genialny wynalazek - nawet moja córa podczas czesania przestała się drzeć jak obdzierana ze skóry/ sobie nie radzi. Wprowadziłam więc mgiełkę Radical Farmony i maskę nawilżającą z Alterry. Ich seria do włosów, w przeciwieństwie do tej do pielęgnacji ciała, bardzo do mnie przemawia.
Mgiełką spryskuję włosy wieczorem przed snem, bądź rano jakiś czas przed myciem głowy. Maskę nakładam również przed myciem na kilkanaście minut, z tym, że raz w tygodniu. Rezultatami ich stosowania podzielę się zatem za parę tygodni.
W zasadzie jedyne co trafiło na moją półkę kilka dni temu, to kolejne produkty do pielęgnacji włosów. Muszę szczerze przyznać - nie przypuszczałam, że tak bardzo wciągnie mnie takie, a nie inne ich traktowanie, ale kiedy widzę efekty w postaci coraz ładniej wyglądających, zdrowych, puszystych i nieobciążonych toną silikonów i chemii włosów, to chce mi się samo z siebie ;)
Ostatnio moim problemem niestety stały się kołtuny i supły - podejrzewam, że może to mieć związek z brakiem w stosowanych przez mnie produktach sztucznych składników, ale to tylko gdybanie. Faktem jest, że rzuciło mi się w oczy, że naturalne produkty trochę włosy wysuszają /u mnie to w zasadzie pożądane, bo w końcu nie wyglądam jak oklapnięty plastuś/, ale minusem tego jest potworne splątanie z którym nawet grzebień z The Body Shop /swoją drogą genialny wynalazek - nawet moja córa podczas czesania przestała się drzeć jak obdzierana ze skóry/ sobie nie radzi. Wprowadziłam więc mgiełkę Radical Farmony i maskę nawilżającą z Alterry. Ich seria do włosów, w przeciwieństwie do tej do pielęgnacji ciała, bardzo do mnie przemawia.
Mgiełką spryskuję włosy wieczorem przed snem, bądź rano jakiś czas przed myciem głowy. Maskę nakładam również przed myciem na kilkanaście minut, z tym, że raz w tygodniu. Rezultatami ich stosowania podzielę się zatem za parę tygodni.
wtorek, 17 kwietnia 2012
W poszukiwaniu codziennego podkładu idealnego vol.1 - Estee Lauder Invisible Fluid Makeup vs. Benefit Hello Flawless Oxygen WOW
StudioFix na mojej skórze nadal wygląda rewelacyjnie połączony w Capture Totale Dior'a, ale tą mieszankę aplikuję na twarz jedynie wtedy, gdy potrzebuję naprawdę świetnie wyglądać. Na co dzień - po domu, czy na spacerze z Małą nie mam potrzeby nosić aż takich podkładów.
Tym razem - pomna moich doświadczeń z MaxFactorem i MatchPerfection bazuje na próbkach i dopiero, gdy znajdę swój nowy ideał skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie. Dzisiaj zaprezentuję Wam zatem próbki nowości od EL oraz Benefitu. Wkrótce pojawią się StudioSculpt i Matchmaster od MAC'a. Te opatrzone będą już recenzją, ponieważ zdążyłam przyjrzeć się im bliżej.
Na początku może małe wprowadzenie - podkład na co dzień to dla mnie podkład, który nie musi sprawiać, że moja skóra wygląda jak milion dolarów, ale musi sprawiać, że wygląda dobrze. Nie musi matowić mnie na wiele godzin, bo od tego mam puder w kamieniu. Musi wyrównywać kolor mojej cery i sprawiać, że czuję się z nim pewnie, po prostu zapominam o tym, że go mam, ponieważ w ciągu dnia nie mam ani czasu, ani głowy, by co moment sprawdzać jak wygląda mój podkład. Nie ukrywam, że równie istotną kwestia podczas doboru tego produktu jest dla mnie cena - nie jestem w stanie zapłacić za taki podkład więcej niż 130 - 150pln. Dlatego na stracie odrzucam wszystkie Chanele, Diory, Guerlainy, MUFE, czy Smashboxy. Pośród tych marek szukam podkładów wyjściowych, których używam sporadycznie. Ceny podkładów perfumeryjnych zawsze obniżam o 20% ponieważ nigdy nie robię takich zakupów poza dniami VIP.
piątek, 13 kwietnia 2012
MAC Hey Sailor! - LE Summer 2012 - /bardzo dużo zdjęć/
Po zeszłorocznej - bardzo udanej w moim odczuciu - kolekcji dla surferów, w tym roku marka MAC zabiera nas w rejs. I to nie byle jaki ;)
Kolekcja M·A·C Hey, Sailor! dostępna jest w salonach M·A·C w maju i czerwcu 2012.
Postaw żagle i płyń w lato z kolorami najnowszej kolekcji M·A·C – wprost do najbardziej eleganckich portów przeznaczenia! Zadekuj się na pokładzie z flotyllą stylowych, opakowanych w marynarskie wzory cieni, szminek, błyszczyków i brązerów.
M·A·C zaprasza cię na na najbardziej stylowy rejs tego roku!
czwartek, 12 kwietnia 2012
Recenzja - Sephora - Outrageous Volume - Dramatic Volume Mascara
Nowa maskara Sephory już od dłuższego czasu była na mojej 'chciej-liście', dlatego kiedy tylko perfumeria rozpoczęła swoją genialną akcję wymiany starego produktu na 50% zniżki na swój makijaż, przy pierwszej nadarzającej się okazji wymieniłam stary tusz na Outrageous. Maskara, przynajmniej przez konsultantki, polecana jest jako tańszy odpowiednik They're Real Benefitu, która również bardzo mnie kusiła, ale wydawanie prawie 100pln na maskarę z silikonową szczotką przez kogoś, kto tych szczotek chronicznie nie znosi, wydało mi się trochę pozbawione sensu. Za Outrageous zapłaciłam w promocji jedynie 27pln. Doszłam do wniosku, że jeśli ta maskara rzuci mnie na kolana, pokuszę się o zakup Benefitu. Niestety wszystko wskazuje na to, że powinnam jednak darować sobie eksperymenty na tym gruncie i trwać wiernie przy moich ukochanych, ogromnych wyciorach typu Opulash, czy Dioshow. Ale po kolei.
![]() |
środa, 11 kwietnia 2012
Estee Lauder - Bronze Goddess - Summer 2012
Specjalnie na najcieplejszą porę roku marka Estee Lauder stworzyła limitowaną kolekcję Bronze Goddess, która wprowadza kolor do stałej oferty produktów Bronze Goddess. Będący kwintesencją pożądania, żaru i kobiecości, makijaż Bronze Goddess Capri czerpie inspirację z kolorytu wytwornej, luksusowej i skąpanej w słońcu wyspy Capri.
Rozświetlacz, paleta pięciu cieni, błyszczyk, podwójny kajal, lakier oraz zapach tworzą nową kolekcję słonecznych kolorów i zapachów, w której udało się uchwycić odurzającą, letnią atmosferę tego egzotycznego miejsca.
Ciepłe, muśnięte słońcem odcienie pozwalają stworzyć wyrafinowany i seksowny makijaż, a błyszczące, złote, metaliczne barwy zapewniają uwodzicielski efekt dzięki zestawieniu odważnego brązu i bieli.
mat. prasowe
piątek, 6 kwietnia 2012
Wielkanocne żółtko ;)
We wczorajszej recenzji paletki Estee Topaz Mosaic wspominałam Wam o moim ostatnim zachwycie żółcią - ta w paletce jest dosyć subtelna i delikatna, a ja wraz z wiosną zapragnęłam wybuchu koloru na powiece. Jako, że cień w takim kolorze z pewnością nie będzie moim numerem jeden przez cały rok i nie będę używała go stale i ciągle, podreptałam do Inglota. Mój zachwyt tą marką jest raczej umiarkowany, do tej pory ich cienie darzę ograniczonym zaufaniem mimo świadomości, że przez te kilka lat formuła zdążyła się zmienić i ulepszyć. Cienie w kolorach uniwersalnych i takie, których używam na co dzień staram się jednak kupować w MAC'u, jednak w takie kolory jak żółtko, czy wściekła zieleń zaopatruję się w Inglocie. Teraz padło na cień AMC 60 - najbardziej żółtkowy kolor jaki znalazłam ;) Poniżej zdjęcie cienia i dzisiejsze oko, a co za tym idzie dosyć historyczna chwila, ponieważ pierwszy raz w życiu wyszłam w takiej papudze za drzwi, a nawet do ludzi. :)
czwartek, 5 kwietnia 2012
Recenzja - Estee Lauder - Pure Color 21 Topaz Mosaic
Dzisiaj kolejna paletka - ta trafiła w moje ręce stosunkowo niedawno, ale przez te dwa miesiące zdążyłam wypróbować ją już wystarczającą ilość razy, by móc wyrobić sobie zdanie na jej temat. Piątka jest częścią wiosennej propozycji marki inspirowanej Arizoną. Zawiera jeden metaliczny cień i cztery satyny. Gramatura paletki to 7,6 - czyli ca. 1,5g na jeden cień. Paletkę w pełnej krasie przedstawiałam Wam tu - KLIK!, teraz czas na swatche i recenzję.
wtorek, 3 kwietnia 2012
Recenzja - The Balm - Shady Lady vol. 2
Paletkę Shady Lady marki The Balm kupiłam kilka miesięcy temu z czystej ciekawości. Zazwyczaj swoje przygody z nowymi markami zaczynam właśnie od cieni, ponieważ to one pozwalają mi najlepiej zorientować się w jakości oferowanych produktów. W tym przypadku nie bez znaczenia była również przyzwoita cena - za paletę 9 cieni zapłaciłam bez rabatów, czy promocji 107pln - czyli 11pln z groszami za jeden cień o gramaturze 1,9. Dzisiaj w końcu przyszła pora na wrażenia i swatche ;)
niedziela, 1 kwietnia 2012
Pielęgnacja z lodówki - fridge by yDe - peeling do twarzy - recenzja
W pierwszym i jedynym KissBoxie, którego popełniłam, licząc nieśmiało, że będzie wart cokolwiek znalazłam próbeczkę peelingu do twarzy marki frigde by yDe. Był to w zasadzie jedyny produkt, który w tym boxie przykuł moją uwagę, ponieważ pozostałość była kompletnie niedopasowana do mnie. Ale pomijając żenujący strart /i jak się okazało z biegiem czasu nie tylko start/ KissBoxa - peeling frigde bardzo mnie zaintrygował. Przyglądam się bowiem tej marce od samego początku, jednak resztki zdrowego rozsądku powstrzymują mnie przed zakupem tych produktów niejako w ciemno. Filozofia marki to ręcznie robione kosmetyki, bazujące jedynie na naturalnych składnikach, mające bardzo krótkie terminy przydatności /2,5 miesiąca/ ze względu na brak konserwantów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)