Dzisiaj obiecane pierwsze wrażenia po olejowaniu - niestety byłam dzisiaj w Zakopanem i wróciłam już po zmierzchu, więc zdjęcia rzeczywiste oleju wrzucę jutro ;)
No więc po pierwszym użyciu oleju muszę przyznać, że odczucia mam mieszane z przewagą pozytywnych ;)
Może wobec tego najpierw mankamenty - to, co dla mnie jest niestety wadą tej metody wynika z samej jej istoty - jest to niestety formuła. Jestem zwolenniczką konsystencji żelowych, czy płynnych, nie znoszę wręcz babrać się w oleju ;P
Nie cierpię wszelkiej maści oliwek, olejków do opalania i tym podobnych. Zaciskam zęby ilekroć muszę mieć do czynienia z takimi produktami. Ale zdecydowałam się na tą metodę i będę ją konsekwentnie stosować mimo, iż nie wzbudza to mojego szalonego entuzjazmu :)
Kolejna sprawa - może nie wada - to zapach. Bardzo intensywny, orientalny, wyczuwalny przez calutką noc i jeszcze kilka godzin po porannym umyciu włosów. Gęsty, otulający, na początku bardzo przyjemny, zaczął mnie mimo wszystko z biegiem nocy trochę męczyć i budzić. Muszę coś na to poradzić - może pomoże zaplatanie warkocza pod turban z ręcznika ;) W ostateczności będę nakładała olej na kilka godzin w dzień i zmywała przed pójściem spać. Natomiast fanki takich cięższych orientalnych zapachów powinny być wniebowzięte, bo zapach jest naprawdę bardzo ładny, tyle tylko, że ja od kadzideł wolę cytryny :)
No i teraz niewątpliwe plusy - już po pierwszym olejowaniu widać różnicę w wyglądzie i w dotyku.
Włosy błyszczą się ładnie, są jakby takie mięsiste, ciężkie - w pozytywnym sensie - może to być efekt nawilżenia, wyglądają jakby były wyprostowane prostownicą.
Nie zauważyłam jeszcze różnicy w łatwości rozczesywania, może zobaczę z czasem. Nie potrafię również powiedzieć nic na temat układania, ponieważ moje włosy żyją sobie rozpuszczone, ewentualnie związane i schną sobie również bez wspomagania suszarkami, czy lokówkami.
Nie jestem też w stanie na razie określić wydajności produktu, z prostej przyczyny - moje olejowanie jest i pewnie jeszcze przez chwilę, zanim nie nabiorę wprawy - dość nieudolne, a co za tym idzie zużywam pewnie więcej produktu, niż w rzeczywistości potrzeba ;)
Podejrzewam, że za jakiś czas wrzucę kolejną aktualizację moich olejowych perypetii. Mam nadzieję, że metoda sprawdzi się i u mnie i za jakiś czas zobaczę naprawdę spektakularne efekty ;)
m.m.
Ja też nie znoszę konsystencji oleistych, dlatego póki co nie ulegam szałom na olejowanie włosów. Napisałaś, że włosy były jak po prostownicy, co mnie zaintrygowało. Moje puszące kłaki mnie rozbrajają!
OdpowiedzUsuńteż chce wypróbować te oleje dlatego już je kupiłam:)
OdpowiedzUsuń@Ewu - ja po prostu muszę zrobić coś z tym wypadaniem, bo niedługo wyłysieje ;) a inwestowanie w ampułki vichy i inneov co miesiąc już mi się średnio uśmiecha ;/ a co do efektu prostownicy to tak - są wyjątkowo gładkie i nie tylko ja to zauważyłam, ale również siostra i mama, więc coś chyba w tym jest :)
OdpowiedzUsuń@Elżbieta Burda - to czekam na wrażenia :)
mam tak samo - nie cierpię oleistych konsystencji...
OdpowiedzUsuń@Simply - na razie zaciskam zęby i smaruję ;) jeśli efekt będzie faktycznie spektakularny - wrzucę to w koszty. Chociaż szczerze mówiąc coraz bardziej daje mi w kość ten zapach ;/
OdpowiedzUsuń