czwartek, 28 czerwca 2012

Recenzja - Guerlain Ecrin 6 Coleurs 68, Champs - Elysees

Pod postem - TAGiem na temat Guerlain sporo z Was skomentowało paletę, o której napisałam, że jest tak piękna, jak - delikatnie mówiąc - słaba. Żeby więc nie być gołosłowną, postanowiłam Wam ją przybliżyć.
Szczerze mówiąc zwlekałam wieki całe z jej recenzją, bo naprawdę nie cierpię takich rozczarowań, zwłaszcza, że tak jak napisałam marzyłam o niej i śniła mi się po nocach od momentu, kiedy jeszcze latem zobaczyłam jej promo. Champs-Elysees to jest ni mniej ni więcej, ale dokładnie to, co tygryski lubią najbardziej - fiolet w towarzystwie szarości z dodatkiem czerni. Nie istniała jeszcze wtedy lepiej skomponowana paleta /teraz quady z LE MAC Me Over i Daphne postawiłabym ciut wyżej, ale pewnie jest to spowodowane w dużej mierze moim rozczarowaniem tą paletą/



Opakowanie - ciężkie i efektowne, co tu dużo mówić. Byłoby jeszcze lepsze, gdyby w całości wykonane było z metalu, bo wierzchnia klapka trochę uroku mu odbiera tym plastikiem. Pod ażurowym wieczkiem zatrzaskiwanym na magnes jest dodatkowa klapa z lusterkiem - dosyć dużym w którym od bidy idzie się pomalować. Dołączony pędzelek nie jest najgorszy i zdarzyło mi się z niego kilka razy skorzystać. Wkład z cieniami prawdopodobnie można wymienić, co zauważyłam robiąc zdjęcia, jednak świadomość wrodzonego talentu do destrukcji nakazała mi trzymać się od tego z daleka.Może cienie są słabo nasycone, ale jak dotąd w całości.



Produkt - Cieni w palecie jest 6. Biała brokatowa perła, trzy szarości - jedna srebrzysta + dwie cieplejsze, czerń oraz przepiękny fiolet. Różne wykończenia.


Efekt/Działanie - pigmentacja tych cieni jest maksymalnie delikatna i słaba. Bardzo trudno wykrzesać z nich efekt intensywniejszy, niż subtelny, dzienny makijaż biznesowy. Dokładnie tak mi się to kojarzy.
Pracuje się z nimi nawet dosyć przyzwoicie, jeśli zaakceptuje się fakt, że wyczarowanie ciemnego wieczorowego smoky tą paletą jest słabo realne. Nie mniej jest to ciągłe dokładanie i dokładanie cienia, by kolor stał się widoczny.


Oczywiście wszystko też zależy od typu urody - i to, co na mnie, ciemnej szatynce będzie ledwo widoczne, biorąc pod uwagę dodatkowo moje czarne, trochę grubsze oprawki okularów, u jasnej blondynki będzie się nadawało jedynie na wieczorne wyjście.
Wszystko byłoby jeszcze do przeżycia, w końcu nie muszę codziennie chodzić pomalowana jakoś szczególnie mocno, gdyby nie fakt, że trwałością one również niekoniecznie powalają. Trzymają się na Paint Pocie do późnego popołudnia - w moim odczuciu to zdecydowanie zbyt krótko, jak na cienie o takiej renomie i nie ukrywajmy równej tej renomie cenie.



Podsumowując - być może inne numery są lepsze, być może to moje wygórowane oczekiwania. Pamiętam rozmowę ze znajomą makijażystką odnośnie tych cieni. Powiedziała mi, że podobnie rzecz miała się z dawnymi limitowanymi czwórkami Chanel, które w ogóle nie dawały koloru. Doszłyśmy do wniosku, że być może taka jest polityka marek selektywnych odnośnie tych droższych palet - czegokolwiek by na ich temat nie powiedzieć - trzeba oddać im sprawiedliwość - nie ma takiej możliwości, by tymi cieniami zrobić sobie krzywdę. Być może więc takie są oczekiwania wiernych klientek tych ekskluzywniejszych marek selektywnych, do których ja się z całą pewnością nie zaliczam, ponieważ zdecydowanie częściej sięgam jednak po marki stricte makijażowe jak chociażby MAC, MUFE, czy Smashbox. Być może to właśnie w tym tkwi cały sekret, że tą szóstką bez problemu delikatnie i elegancko pomaluje się pani prezes na zebranie, nie robiąc sobie przy tym  ziaziu. Nie wiem, mnie ta paleta rozczarowuje i mimo, że kocham ją za zestawienie kolorystyczne, to używam naprawdę sporadycznie. Głównie przed wyjazdem robiąc delikatny makijaż do samochodu, kiedy wszystkie inne palety mam już spakowane i tylko Champs - Elysees zostaje w domu.

33 komentarze:

  1. nawet nie chce pytac o cene...dobrze ze recenzja nie jest zbyt pochlebna to chociaz spac spokojnie bede mogla hehe:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda trochę tej palety ale różnie to bywa z wysokpólkową kolorówką:)

    OdpowiedzUsuń
  3. opakowanie jest cudowne. szkoda, że nieco gorzej jest z jakością cieni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiłam jedno podejście do cieni Chanel i...nigdy już potem więcej nie spojrzałam w ich stronę:) W zasadzie Guerlain był ostatnim zakupem, który uratował honor półki selektywnej ale jak widać nie wszystkie palety są jednakowe. Cenię dobrą i nasyconą pigmentację, nie lubię takich delikatesów....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tą nierówność widzę nawet porównując tą paletę z Bal De Minuit - nasycenie jest diametralnie różne ;/ ja też bardzo lubię mocne, intensywne cienie, które zawsze mogę bardziej rozetrzeć, niż pałowanie się /przepraszam za słowo ;P/ z czymś z czego nie idzie nic wykrzesać ;)

      Usuń
    2. Bal De Minuit ogromnie lubię, podobnie jak "szaraki" teraz jeszcze lecą do mnie fiolety i mam ochotę na nowe ale muszę je sobie sprawdzić bo w ciemno się nie zdecyduję.
      Lubię podobnie jak Ty- pacnąć cieniem i rozetrzeć bez miziania i poprawiania;)

      Usuń
    3. będę na bieżąco śledzić, bo fiolety interesują mnie bardzo ;) ja w ciemno po tej palecie nie zdecyduje się już chyba na nic, bo ja widać nawet marka niewiele czasami gwarantuje ;P

      Usuń
  5. Uuu, to marnie. A Ty nie jesteś Panią prezes? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. takie kolorki na jesień/zime ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie nawet całoroczne, ale masz rację, one były w jesiennej kolekcji ;)

      Usuń
  7. opakowanie ładne, ale za samo opakowanie nie dałabym tyle kasy, bo cienie to masakra, jeśli chodzi o pigmentacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze na palcach to jakoś wyglada, ale już maźnięte /nawet nie roztarte/ na przedramieniu to klęska ;/

      Usuń
  8. Cała seria tych paletek podbiła moje serce, ale .. właśnie. Jak zobaczyłam na żywo ich pigmentację aż mi przyszły na myśl stare Chanelki. Maskara, tyle kosztują, takie piękne opakowanie, kolory w nim.. a tu ledwo co widać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja niestety zanim szepnęłam swoim rodzicom, że marzę i śnię o niej po nocach, nie miałam okazji ani możliwości wstąpić do Sephory, by ją dokładnie obadać. Założyłam - jak się okazało błędnie - że jednak taka marka do czegoś zobowiązuje.

      Usuń
    2. Heh, podobnie założyłam z paletką 4 Ecrin Couleurs - zażyczyłam sobie nie macając zbytnio, a później miałam małe rozczarowanie :) guerlain ma dla mnie słabiutkie cienie, ale przepiękne kasetki ;) i ceny z kosmosu.

      Usuń
  9. Kolory piekne i wybitnie moje :) straszna szkoda, że tak kiepsko z pigmentacją :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Opakowanie jest piękne ale tak jak piszesz lekkością nie grzeszy niestety:( Słowem G. tutaj nawalił

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tą ciężkość w nim nawet lubię - jest takie konkretne ;) dobija mnie jedynie ta pigmentacja ;/

      Usuń
  11. dlatego tez przestalam kupowac cienie Guerlain, wolalam stare czworki... te nowe maja piekne opakowania i nawet jak te co aktualnie wypuszczaja sa juz lepsze, to jakos mnie nie przekonuja :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ale one nie są jakieś wybitnie nowe, bo to jest jesień 2010 /od początku miały taką pigmentację niestety/ jeszcze przed zmianą tych czwórek, albo dokładnie równocześnie. mnie jakoś te nowe czwórki w ogóle nie kuszą, ale nie sprawdzałam ich też szczerze mówiąc. ja w ogóle chyba z cieniami poprzestanę na markach którym ufam w 99% ;)

      Usuń
    2. ja wiem, ze one juz troche maja :) ale dla mnie i tak sa nowe ;) ... bo ja poprzestalam na poprzednich czworkach...

      Usuń
  12. opakowanie przepiekne szkoda ze jakos nie taka piekna:(

    OdpowiedzUsuń
  13. ja nie jestem uzdolniona w kierunku "wyciągania" czegoś z kiepsko napigmentowanych cieni, więc takowych nie lubię. toleruję tylko słabiej napigmentowane beżo-brązy do ultradelikatnego dziennego makijażu (ale mam tylko jedną taką paletkę). inne cienie mają mieć dobrą pigmentację, bo na co mi jakiś sprany fiolet czy szarość? fiolet to ma być fiolet, a nie ledwo widoczna mgiełka.

    te cienie wyglądają naprawdę słabiutko :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami mogę się pobawić, jeśli mi wyjątkowo zależy na kolorze, ale są cienie z których się da, a są takie z których nawet mimo najszczerszych chęci nic mocniejszego nie idzie wyciągnąć.
      te takie właśnie są - ultradelikatny makijaż dzienny - do biura, na spotkanie owszem - nadaje się świetnie. Nic poza tym ;)

      Usuń
  14. opakowanie jest piękne! jak to G. ale ani kolory szału nie robią, te szarości jakieś takie podobne.. a pigmentacja już w ogóle pozostawia do życzenia.. dlatego ja pomimo wielkiej sympatii i uwielbienia do Guerlain, Dior czy Chanel, na ich cienie się nawet nie skuszam.. nawet nie patrzę.. kocham swoje MACzki i one są najlepsze! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Testowałam je dłużej dzięki uprzejmości pan sephorzanek i ogólnie cienie Guerlain, z małymi wyjątkami, to nieporozumienie.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...