Kolejna porcja zużyć - tym razem bardzo skromna kolorówka - w tym miesiącu skupiłam się na nowościach i to je maltretowałam niemalże codziennie, dlatego nie miałam fizycznie możliwości zużyć większej ilości, chyba, że malowałabym się 5 razy dziennie - na co z kolei nie mam czasu niestety ;P.
Próbki - zazwyczaj korzystam z nim podczas wyjazdów, ponieważ zajmują znacznie mniej miejsca i są bezpieczniejsze, trudniej je roztrzaskać niż słoik kremu nawet takiej roztrzepanej gapie. Krótkie podsumowania w dalszej części.
Clinique - Chubby Stick - mój drugi balsam z tej serii i muszę powiedzieć, że jeśli tylko marka zdecyduje się wprowadzić nowe kolory również w PL to z całą pewnością zdecyduję się na kolejny. Są świetne, naprawdę. Można stopniować efekt, do delikatnego transparentnego po pełne krycie porównywalne do pomadki, a poza tym bajecznie dba o usta.
Biotherm - Skin Vivo jest najsłabszy z całej trójki. Zbyt ciężki dla mnie.
Pozostałe - Skin*Ergetic oraz AquaSource - jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie istniał Clinique Moisture Surge to właśnie któryś z tych kremów stałby na mojej półce. AquaSorce stosowałam zresztą kilka lat temu z powodzeniem. Obydwa są bardzo lekkie, ślicznie pachną /SkinErgetic pomarańczami ;)/ i dosyć ładnie nawilżają.
Shiseido - krem w porządku, ale nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć.
YSL Forever - pisałam o tym dziadzie obszerniej tu - KLIK!, więc powtarzać się nie będę - dość powiedzieć, że wszystkich zarzutów w stosunku do niego jestem pewna w 100%, po tej jednej nieudanej próbie, abstrahując od pamiątek po nim, natychmiast wróciłam do swojej pielęgnacji, a moja skóra wróciła do normy. Najgorsze jest to, że w zasadzie zrażona jestem w tej chwili do całej pielęgnacji tej marki ;/
Maska oczyszczająca z czerwonego ryżu L'Occitane - ok, mój stosunek do marki jest raczej chłodny. Raz - nie potrafię tam znaleźć nic, co by mnie rzuciło na kolana i zmusiło do zakupu, dwa - nie mam w sobie tyle odwagi, by zaryzykować zakup dosyć drogiego produktu w ciemno. Próbkę maski dostałam do jakichś zakupów /nie pamiętam jakich, ale plusem było to, że pani zanim mnie nią obdarzyła, zapytała o rodzaj cery i problemy/ wieki temu i ostatnio przypomniałam sobie o niej.
Pierwsze, co uderzyło mnie tuż po otwarciu saszetki co fenomenalny zapach kojarzący się z ryżem z jabłkami - obłęd. Dwa - konsystencja - maska ma rewelacyjną gęstość - jest na tyle rzadka, że bez problemu aplikuje się ją na twarz, bardzo dzięki temu wydajna - 5ml wystarczyło mi na dwa - wcale nie oszczędne zastosowania, a przy tym na tyle gęsta, że nie spływa z twarzy.
Po zastygnięciu - nadal pachnie, chociaż subtelnie - nie ma problemów z jej usunięciem chłodną wodą, a skóra po niej jest bajeczna. Pięknie wygładzona, rozjaśniona, pory są zmniejszone. Jedyny mankament to delikatne wysuszenie w okolicy ust, ale maska nie jest przeznaczona do cery suchej, tylko mieszanej i tłustej.
Nie spodziewałam się po niej cudów, a zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. No i teraz dumam nad nią, zwłaszcza, że jest objęta wyprzedażą ;P
To na razie tyle. Z całą pewnością pojawią się jeszcze jedne zużycia pielegnacyjne, bo udało mi się jeszcze zdenkować co nieco. Wybaczcie, że tak kapię tymi zużyciami, ale naprawdę nie potrafię magazynować tych pustych pudełek i saszetek ;)
m.m.
p.s. post Punkt G ma już zmienione zdjęcia, więc wszystkie skarby widać znacznie lepiej i wyraźniej. ;)
Też uwielbiam Chubby stick:) mam dwa i na pewno pokuszę się o nastepne :)
OdpowiedzUsuńOoo i widze milosc do Moisture Surge :) hehehe kolejną "piątka" :) ja tez go bardzo lubilam, ale niestety sie skonczyl i szukalam alternatywy- na pewno jednak wroce;)
mam ochotę wypróbować chubby stick, chyba się na niego skuszę.. ;p
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie Chubby Stick :)a widzę, że wybór kolorów jest duży:)
OdpowiedzUsuńno ja zużyłam ciut więcej :P ale też mocno nie poszalałam w tym miesiącu ;)
OdpowiedzUsuńciekawy ten balsam Clinique :)
ja sie zbieram na te kredki z clinique:)
OdpowiedzUsuńu mnie też bedzie sporo denek w tym m-cu, ale staram się zebrać wszystko w jednym wpisie - brudnopis w wordzie.
OdpowiedzUsuńhmmm taka kredka - balsam z clinique brzmi ciekawie:)
oooo, fajna maseczka :)
OdpowiedzUsuńtez mam ten balsam, ale powiem szczerze nie jakos nie spacjalnie za nim przepadam... czy Ty przed aplikacja swojego nakladasz jakis silnije nawilzajacy balsam?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Przypomniałaś mi o kredkach grubaskach... Why?
OdpowiedzUsuńPamiętasz swoją recenzję na temat podkładu bare minerals..? Zobacz na tę: http://mariepepper.hubpages.com/hub/Bare-Minerals-Causing-Cystic-Acne
OdpowiedzUsuńKusisz ta maską z L'Oocittane :)
OdpowiedzUsuń