Przez te ostatnie dni udało mi się zużyć jeszcze kilka zalegających w łazience wyrzutów sumienia. Wrzucam również kolorówkę, niektóre wykończyłam z żalem, niektóre z ulgą - szczegóły poniżej.
- Żel p/prysznic Alterra - recenzja - z niekłamaną ulgą wycisnęłam wczoraj z niego ostatnią kroplę. Moje odczucia względem niego nie zmieniły się ani odrobinę. Być może istnieją lepsze wersję tych żeli, ale ja po tej butli z całą pewnością zamierzam omijać je szerokim łukiem.
- Żel p/prysznic The Body Shop - recenzja - na półce zalega jeszcze 3/4 drugiej butli i nie mam mocy, by go wykończyć. Nie skreślam jak powyżej całej serii, bo poza zapachem nie mam się w zasadzie do czego przyczepić, nie mniej jednak tego gagatka nie cierpię i już.
- Szampon Organicum - recenzja - to już moja któraś z kolei butla. Kolejną rozpoczęłam wczoraj rano. W zasadzie wszystko jest w recenzji - uwielbiam i nie zamienię na żaden inny.
- Peeling cukrowy Pomarańcza -Wanilia Perfecta Spa - jeden z moich największych wyrzutów sumienia. Początkowo zakochałam się w tym zapachu, z czasem zaczęłam widzieć coraz więcej wad - niefunkcjonalne opakowanie, zapach, który mnie męczył i okropna tłusta, trudna do zmycia warstwa, którą on na skórze zostawiał. Wykończony z bólem i trudem. Raczej nie do powtórzenia, chyba, że mnie coś zaćmi.
- Rimmel Match Perfection - recenzja - koszmar nad koszmary - podobno istnieją dwie wersje tego podkładu i ja niestety trafiłam na tą gorsza, ale sprawdzać tej lepszej nie mam najmniejszego zamiaru. Jedyne, co u mnie zmieniło się od czasu tamtej recenzji to to, że podkład zaczął mnie bardzo zapychać. Z trudem go wykończyłam i wiele razy byłam naprawdę bliska ciśnięcia go w kubeł.
- MAC Plushglass Butterfly Dream -recenzja - uwielbiam, jak żaden inny. Dość powiedzieć, że gdy tylko sięgnęłam dna - przedwczoraj - pobiegłam do MAC'a zapytać dziewczyn, czy przypadkiem nie ostał im się jeszcze jakiś egzemplarz z tej LE. Ku mojej radości - został i trafił prosto w moje ręce, a ja generalnie nie ponawiam zakupów kolorówki poza pudrami i podkładami. Jedyny mankament, to brak odpowiedniego dla mnie koloru w stałej ofercie.
- MAC StudioFix - mieliśmy króciutki moment zawahania w naszej długoletniej znajomości, ale na szczęście szybko minął. Wydaje mi się, że był spowodowany jakimś załamaniem stanu mojej skóry, bo żaden podkład nie wyglądał wtedy na mnie dobrze. To mój ulubiony podkład codzienny. Nie wykluczam, że sięgnę teraz dla odmiany po Matchmaster, ale pewnie nie raz jeszcze do StudioFix wrócę.
- MAC SkinFinish Natural - kolejne opakowanie. Bardzo dobry i na stałe zadomowiony w mojej torbie.
- MAC Opulash - mój maskarowy faworyt zaraz obok jej 'udoskonalonej' siostry. Uwielbiam ten tusz za to, co robi z moimi rzęsami i za to, że praktycznie się nie starzeje. Podrasowana wersja Opulasha - Optimum Black na początku bardzo mnie rozczarowała, ale później okazało się, że trzeba dać jej czas, żeby nabrała charakteru i teraz nie rozstaję się z nią. To już drugie wykończone opakowanie klasycznego Opulasha. Jej cena nie odbiega od ceny maskar drogeryjnych, a dla mnie to tusz niezawodny.
Tego szamponu nigdy nie używałam, ciekawa jestem jakby się u mnie sprawdził, muszę wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńbardzo polecam :)
Usuńdziwię się, że w ogóle zużyłaś podkład Rimmela ;) ja swój już dawno wywaliłam :P
OdpowiedzUsuńpo domu do sprzątania jednak nie częściej niż raz w tyg./raz na 10 dni ;P
UsuńJa również dzisiaj opublikowałam zużycia ale ograniczyłam się jedynie do kolorówki bo z pielęgnacją dobrze mi idzie a w szufladzie z zapasami widzę coraz więcej miejsca;)
OdpowiedzUsuńbyłam, widziałam :)
UsuńNormalnie nie nadążam z czytaniem Twoich postów :) Ładne denko :) a używałaś może Plush Lush'a ja go właśnie wymęczyłam i nie wrócę do niego już nigdy. Ciekawa jestem jak się on ma do Opulash'a?
OdpowiedzUsuńjakaś wena mnie ogarnęła :)
Usuńnie znam PlushL zupełnie i nawet nie wiem jaką ma szczotkę, więc nie jestem ich w stanie porównać niestety ;/
Też trafiłam na gorszego Rimmela i więcej próbować nie będę ;(
OdpowiedzUsuńImponujące zużycia i będzie co wymienić w MACu :)
dokładnie - nawet tych 19poln szkoda mi na ten koszmar ;)
Usuńbrakuje jeszcze jednego opakowania :)
o kolorowki calkiem sporo :))
OdpowiedzUsuń:)
Usuńmam ochotę na peeling z perfecty
OdpowiedzUsuńprzynajmniej tej wersji nie polecam ;/
Usuńjaka szkoda, że nie mam Maca blisko koło siebie...
OdpowiedzUsuńto uzależnia ;P
Usuńile kolorówki! i to takiej trudnej do wykończenia... wow, jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńpodzielam Twoje zdanie odnośnie peelingu Perfecty
no niestety, ale przyznaję bez bicia, że już mnie kusi ta nowa wersja z solą morską i owocami :P
Usuńtrochę tego jest ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDenko godne podziwu :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńproszę, proszę, ile kolorówki :) gratulacje)
OdpowiedzUsuńteż bardzo lubię MACowe plushglassy :) a Studio Fix kiedyś kochałam.. ale potem mnie wysuszył i musieliśmy się pożegnać.. choć nadal trzymam go w komodzie, bo a nóż widelec się nim maźnę ;)
przy mojej cerze lekkie wysuszenie nie jest problemem więc się kochamy nadal ;) plushglassy to jest fenomen, sięgnęłam po nie dopiero niedawno i jestem zauroczona, szkoda tylko tych kolorów, bo ze stałej kolekcji nie potrafię sobie nic znaleźć ;/
UsuńNo proszę! Gratuluję szczególnie zużyć kolorówkowych :]
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń