Dzisiaj recenzja maskary, która na rynku jest już od chyba od kilku miesięcy, natomiast ja skusiłam się na nią stosunkowo niedawno, stąd dopiero teraz wrzucam Wam swoje spostrzeżenia ;)
Producent - Nowa maskara One by One od Maybelline New York sprawi, że Twoje rzęsy zyskają wyjątkowo zmysłową objętość bez grudek!
One by One oferowana jest w atrakcyjnym opakowaniu w jednym z najbardziej trendy kolorów tego sezonu.
Poznaj sekrety ONE by ONE
1. Szczoteczka Lash Catcher
- Giętkie, elastomerowe włókna szczoteczki podnoszą uwodzicielsko Twoje rzęsy oraz równomiernie rozprowadzają tusz bez grudek.
- Szczoteczka posiada 300 włókien, podczas gdy przeciętne oko ma 100 rzęs. Na 1 rzęsę przypadają 3 włókna, które precyzyjnie chwytają, rozdzielają i pokrywają każdą rzęsę!
- Szczoteczka ma ergonomiczny kształt klepsydry, dzięki czemu nie zakrywa pola widzenia podczas aplikacji.
Opakowanie - jest neonowe, trzeba mu to przyznać, w gąszczu moich czarnych, ewentualnie szarych maskar widoczne natychmiast. Mnie niekoniecznie kuszą tego typu detale, ale jeśli ktoś lubi to być może jest ono atrakcyjne. Natomiast ja nie przepadam za grubością tego tuszu, ponieważ jest on przez to średnio poręczny i zajmuje sporo miejsca, ale to nie jest szczegół, który w jakiś znaczący sposób wpływa na moją ocenę tego produktu.
Efekt/Produkt/Działanie - przez kilka pierwszych aplikacji tego tuszu przyznam szczerze, że szukałam już w myślach osoby u której mógłby on znaleźć nowy dom. Jak już niejednokrotnie wspominałam, nie cierpię posklejanych rzęs, a wyczesywanie ich po tym tuszu było nadzwyczaj pracochłonne i denerwujące. Teraz jest już lepiej, aczkolwiek rozczesywania pominąć nie można. Niestety grudki i farfocle to również codzienność tego tuszu, nie jest tego jakoś bardzo dużo, ale jest. Nie wiem naprawdę co producent miał na myśli pisząc w zaletach tego produktu, że nie 'zakrywa pola widzenia podczas aplikacji' ponieważ nigdy w życiu żaden tusz, nawet mój kochany Opulash z gigantyczną szczotą nie zasłonił mi pola widzenia podczas tuszowania rzęs...
Efekt po wytuszowaniu niestety nie jest spektakularny - rzęsy nie są w ogóle pogrubione, wydłużanie również jest znikome, rzęsy są po prostu pokryte tuszem i niewiele więcej. Tusz trochę osypuje się w ciągu dnia, długo zasycha, więc łatwo narobić nim plam. Zapach w pierwszym wrażeniu niewyczuwalny, po intensywnym wwąchaniu się przypomina odrobinę pastę do butów. Innowacyjność tej szczoteczki polega chyba jedynie na tym że kłuje w powieki podczas aplikacji, kiedy próbuję dostać się do nasady rzęs.
Podsumowując - szału nie ma. Ot średni dzienny tusz. Nie miałabym cierpliwości, by tworzyć nim wieczorowy, teatralny efekt. Na pewno jego ogromną zaletą jest cena - kosztuje - podczas licznych promocji - 23pln. I biorąc ten argument pod uwagę mogę ocenić go jako nawet przyzwoity produkt. Aczkolwiek mając wybór chyba szybciej sięgnęłabym po tą maskarę Maybelline - Colossal Volum'Express - KLIK, byłam z niej bardziej zadowolona ;)
m.m.
czytałam wiele recenzji tego tuszu i muszę przyznać, że są dość skrajne...
OdpowiedzUsuńbtw, skusiłam się na ten bronzer TBS :D
@Simply - ja wcześniej jakoś nie wiem dlaczego dotarłam jedynie do tych skrajnie pozytywnych ;P i też w zasadzie skrajnie negatywnej nie wystawiam, bo suma summarum tragedii nie ma ;)
OdpowiedzUsuńp.s. ;) a jednak... i jak wrażenia? ciekawa jestem, czy też Ci się spodoba :) pozdrawiam
bronzer wygląda ślicznie :) ale jeszcze nie używałam, musi poczekać, aż wykończę nieszczęsnego Rimmela :)
OdpowiedzUsuń@Simply - podziwiam silną wolę ;) ja w 'fazie zachwytu' jakimś nowym skarbem nie potrafię się powstrzymać przed ciągłym używaniem ;)
OdpowiedzUsuń