poniedziałek, 25 sierpnia 2014

MAC Maleficent - Sculpting Powder Sculpt & Concrete E/S



Tak jak wspominałam Wam wczoraj, na wejście chciałabym przybliżyć Wam dwa produkty z LE Maleficent.






 Obydwa - zarówno cień, jak i puder konturowania są częścią stałej oferty marki. Początkowo w moich planach zakupowych figurował puder i cały quad cieni, ale rozum wygrał i stanęło jedynie na wkładzie w odcieniu, który najbardziej był mi potrzebny. Czwórka w całości składa się z odcieni dostępnych w MACu na co dzień - jedyna różnica to limitowane opakowanie. Jeżeli jesteście ciekawe jak te cienie prezentują się razem - odsyłam do Marti, ja całości nie potrzebowałam.



 Carbon posiadam już w kilku egzemplarzach i praktycznie z niego nie korzystam, ponieważ z całym szacunkiem, ale nie jest on najmocniejszą pozycją w portfolio marki, Goldmine mam w kilku zamiennikach, podobnie zresztą jak Ground Brown. Jedyne, czego stale i bez przerwy poszukuję to idealny chłodny brąz z domieszką szarości. Dopiero launch tej paletki zwrócił moje oczy właśnie w stronę Concrete. Poniższa recenzja dotyczy odcienia dostępnego w stałej ofercie, nie w limitowanej paletce - zaznaczam to, ponieważ zdarza się, że jakościowo te produkty odbiegają od siebie.





Odcień, który na stronie producenta określony jest jako przytłumiony, ciemnoszary brąz o wykończeniu satynowym, ma w praktyce dosyć ciekawą i dosyć nietuzinkową konsystencję. Jest bardzo przyjemnie kremowy i naprawdę mocno napigmentowany co powoduje, że praca z nim to czysta przyjemność. Concrete rewelacyjnie się blenduje, nie robi prześwitów ani plam. Niewielkim zaskoczeniem przy tej jego kremowości jest fakt, że pyli podczas nabierania na pędzel. Najlepiej pracuje mi się z nim MACową 239 - czyli małym płaskim pędzelkiem, który idealnie wciska Concrete w powiekę. Trwałość cienia jest bez zarzutu - na PP wytrzymuje bez szwanku cały długi dzień.
 

Kolejnym produktem dostępnym w tej LE był puder do konturowania Sculpt. Na co dzień, jako część linii PRO dostępny na stronie MACa w postaci wkładu do palety i określany przez markę jako delikatny, matowy ciemnoszary. I bajeczny - dosłownie. Odcień, który idealnie wprost zachowuje się na skórze.




Praca z nim to czysta przyjemność - żadnych plam, prześwitów. Konsystencja przyjemna, lekko kremowa, idealnie gładka, jedwabista. To, co najistotniejsze w przypadku tego produktu, czyli możliwość roztarcia jest bez zarzutu. Obojętnie, czy aplikuję go na BB czy podkład - sprawdza się idealnie. Współpracuje z każdym pudrem, na który go nakładałam i z każdym pędzlem, którym to robiłam, bez względu na to, czy włosie było naturalne, syntetyczne, czy duo.





Sculpt jest bardzo wydajny i ma piękny, chłodny odcień, bez jakichkolwiek czerwonych podtonów. W moim odczuciu to taka delikatna latte. Naprawdę, mimo posiadania dosyć dużej ilości produktów do konturowania nabrałam ochoty na pozostałe odcienie z gamy Sculpting Powders.






*w tle zdjęcia Krakowa autorstwa Pawła Krzana

7 komentarzy:

  1. Ja tez poszukuję dobrego bronzera, bo mój puder mineralny firmy Artdeco, którego używałam w tym celu już się kończy... Obserwuje i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się odcień bronzera :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam palete pudrow ben nye do konturowania, ale na razie chyba nie posiadam az takich zdolnosci do poprawnego ich uzywania:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy tylko skończę którykolwiek z moich brązerów, to ten z MAC na pewno będzie mój ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bronzer ma bardzo fajny odcien: ) mozliwe ze u mnie by sie sprawdzil: )

    OdpowiedzUsuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...