wtorek, 24 marca 2015

Diorshow Fusion Mono Matte - 091 Nocturne


Uwielbiam kremowe cienie. Praktycznie nie wykonuję bez nich makijażu. Zawsze służą mi jako baza przedłużająca trwałość cieni, podbijają ich odcień, pozwalają wydobyć z klasycznych formuł jeszcze więcej magii czyniąc makijaż ciekawszym i niebanalnym. Na Diora w pięknej, nasyconej czerni z drobinami miałam ochotę, gdy tylko pojawił się w ofercie marki. I nie trudno zgadnąć, że już pierwsze testy uzależniły mnie na dobre od Nocturne.


Fusion Mono zamknięte w solidnym słoiczku różnią się odrobinę od kremowych konsystencji innych marek. Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim konsystencja - kremy od Diora nie są twarde, ani zbite - to arcydelikatna pianka, która wręcz ugina się pod naciskiem palca. Ich formuła jest aksamitna i świetnie napigmentowana, dzięki czemu praca z tym cieniem to prawdziwa przyjemność.


Fusion Matte z racji wspomnianej pigmentacji daje bardzo dużo koloru nawet przy minimalnej ilości. Można stopniować efekt, jaki nim uzyskujemy przechodząc od mgiełki koloru do pełnego krycia.
Dior idealnie rozprowadza się na powiece i bez znaczenia jest tu fakt, czy aplikujemy go bezpośrednio na korektor, bazę, czy na inny kremowy cień. Pięknie się również rozciera - nie zastyga natychmiast, co pozwala na perfekcyjne rozblendowanie jego granicy. Tak naprawdę mam wrażenie, jakby Diorshow zaaplikowany na powiekę stawał się lekko pudrowy - dzięki temu można bawić się nim bez ograniczeń, co również odróżnia go od wielu kremów dostępnych na rynku, które po pewnym czasie zasychają na beton tworząc na powiece trudną do pracy skorupę, której każde dotknięcie skutkuje powstaniem plam i prześwitów.

 

Nocturne zdaje egzamin zarówno w roli bazy pod ciemniejsze makijaże, jak i noszony na powiece całkiem solo z rozświetlonym jedynie wewnętrznym kącikiem. Trwa na powiece bez jakichkolwiek uszczerbków do demakijażu.



Nocturne, mimo iż w teorii jest częścią linii Matte z matem ma niewiele wspólnego. To bardzo ciemny grafit upstrzony srebrno-zielonkawymi drobinami. Pojemność szklanego słoiczka zabezpieczonego jeszcze wewnątrz dodatkową pokrywką to 6,5g - i to jest moje jedyne zastrzeżenie do tego cienia - naprawdę wolałabym, by tego typu produkty dostępne były również w mniejszych pojemnościach, ponieważ takiej ilości, takiego odcienia praktycznie nie sposób zużyć.

 

Trudno jest mi wypowiedzieć się w kwestii zasychania Fusion Mono w opakowaniu, ponieważ ja zawsze bardzo dbam o właściwe zabezpieczenie cienia - dokładnie dokręcam słoiczek, a korzystając z niego odwracam go do góry dnem. Nie zdarzyło mi się jeszcze, by jakikolwiek cień nie nadawał się do użytku nawet po kilkunastu miesiącach - nawet Paint Poty z MACa, które w opinii wielu osób są na to bardzo podatne u mnie śmigają idealnie bez względu na to, jak długo ich używam.


Podsumowując - naprawdę bardzo polubiłam zarówno formułę, jak i nietuzinkowy odcień Nocturne. Przyjemność i łatwość pracy z tym cieniem sprawia, że kuszą mnie jeszcze inne odcienie - wykluczam srebro, czy rudość, ale piękny granat, bądź coś jasnego z tej formuły ma sporą szansę na to, by wskoczyć na moją listę.

14 komentarzy:

  1. Lubie cienie w kremie z Dior, jednak podobnie jak Ty wolalabym zeby dawali mniej produktu (fajnie by bylo gdyby np. sprzedawali 2-3 cienie w kremie jako zestaw, w mniejszych pojemnosciach :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie- dwa do trzech gramów to byłaby naprawdę wręcz idealna pojemność. Nawet w zestawie ciemny + jasny miałoby to jakiś sens.

      Usuń
  2. Ciekawa jestem innych odcieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam wizytę w perfumerii - Dior ma naprawdę piękne odcienie w ofercie ;)

      Usuń
  3. Byłoby super, gdyby wypuszczali te cienie - zarowno Dior jak i Chanel np w o polowe mniejszych sloiczkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie - zwłaszcza ciemniejsze odcienie i to dotyczy w moim odczuciu wszystkich marek - ja tak naprawdę tylko jasne odcieni Paint Potów zużywam do dna ;)

      Usuń
  4. Jeszcze nie miałam ale chętnie poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam takie dwie kremóweczki z Diora i też je bardzo lubię, dają nietuzinkowy efekt na oku i są łatwe w obsłudze. Twój kolorek też mi się podoba, chyba zerknę na niego w sklepie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam podobne zdanie - bardzo lubię z nimi pracować. zerknij na ten odcień - jest naprawdę piękny

      Usuń
  6. Podzielam Twoją opinię dotyczącą pojemności. Tego typu cieni czy rozświetlaczy w płynie nie da się zużyć w terminie. Nie lubię marnotrawstwa, dlatego z radością powitałabym na rynku opakowania o mniejszej pojemności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam je i...kocham i nienawidzę ;) z tego co pamiętam to pojawiły się one rok czy 2 lata temu i te pierwsze wersje, szczególnie z drobinkami są ok, natomiast maty drażnią mnie słabszą pigmentacją (im są starsze tym gorzej) i plastelinowatą konsystencją, która się kiepsko rozprowadza na oku :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego jakoś właśnie te maty-maty mnie nie skusiły - mimo pięknych kolorów /jest tam jeden taki śliczny róż/ obawiałam się trochę tej 'plastelinowatości', a Ty właśnie potwierdziłaś moje przypuszczenia - dzięki - odpuszczam wobec tego ;)

      Usuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...