niedziela, 24 maja 2015

New In

Na początku maja obiecałam Wam post ze zużyciami, ale niestety koszmarna infekcja, która zaatakowała najpierw Młodą, a później mnie i całą rodzinę skutecznie storpedowała wszystkie moje plany. Tak naprawdę dopiero w tym tygodniu odzyskałam jakiekolwiek siły do życia, a przez większość tego miesiąca jedyne o czym marzyłam po południu przybierało postać łóżka. Zużycia zaprezentuję Wam zatem na dniach, a dzisiaj zapraszam na mały przegląd tego, co zasiliło moje kosmetyczne zasoby.



Clinique - na początku maja na stronie internetowej marki pojawiła się atrakcyjna promocja. Do zakupu - bez określonej kwoty minimalnej - dodawany był lakier do paznokci. Ponieważ lakiery Clinique bardzo sobie cenie - baaa, uważam je za jedne z najlepszych wśród marek dostępnych w perfumeriach i w moim osobistym odczuciu zostawiają one daleko w tyle nawet tak uznane marki selektywne jak Dior, czy Chanel; a dodatkowo miałam od dłuższego czasu ogromną ochotę na nowego Chubby Sticka, postanowiłam wykorzystać okazję i zamówić tę kredkę. Zdecydowałam się na odcień, który łaził za mną już od dawna - 07 Super Strawberry. Jako gratis wybrałam lakier Concrete Jungle, który od momentu, w którym do mnie dotarł jest moim lakierowym ulubieńcem.



Odcień Chubby to delikatny róż, złamany odrobinę fioletem z niewielką domieszką czerwieni. Kolor ideał - pięknie podkreśla naturalny odcień ust, świetnie nadaje się na co dzień i jest ultra uniwersalny. Trwałość nie jest może wybitna, ale nie zapominajmy, że mówimy o balsamie do ust. Chubby Sticki mają świetne właściwości nawilżające, a łatwość aplikacji sprawia, że bez trudu można po nie sięgnąć nawet na skrzyżowaniu.






Concrete Jungle natomiast to odcień gładzi szpachlowej, nie ma w nim kropli żółci która wyglądałaby nieestetycznie, jest za to odrobina fioletu i szarości. Fantastyczna propozycja, którą postaram się pokazać Wam niedługo na paznokciach. Trwałością lakiery Clinique biją na głowę marki selektywne. Lakier mimo jasnego odcienia nie smuży, aplikuje się ładnie i łatwo nawet dla kogoś takiego, kto tak jak ja ma niewiele wspólnego z malowaniem paznokci.



Oczywistą zaletą sklepu internetowego marki są gratisy i darmowa wysyłka. Bez względu na kwotę zamówienia, a moja nie była jakaś wybitnie wysoka - do wyboru mamy dwie miniatury. Zdecydowałam się na mój ulubiony na ten moment krem - Superdefense i nową maskę na przebarwienia Even Better. Dodatkowo dostałam jeszcze mini paletkę nowych pomadek do przetestowania.


W kwestii pielęgnacji obrodziło u mnie głównie w toniki. Jakiś czas temu odbyłam dosyć długą rozmowę na temat mojej pielęgnacji z konsultantką Clinique którą uważam za jedną z najlepszych przynajmniej tu we Wrocławiu. Uświadomiła mi ona jeden z błędów, które popełniam. Mianowicie - Lotion Złuszczający w programie Trzech Kroków NIE pełni funkcji toniku. Bliżej już do niego trzeciemu krokowi, czyli zamykającej program emulsji. To ona odpowiada za to wszystko, za co w innych systemach odpowiada tonik, czyli przede wszystkim wyrównuje pH skóry po oczyszczaniu. I faktycznie, kiedy przeanalizowałam swoją pielęgnację, okazało się, że jeszcze lepsze rezultaty uzyskiwałam kiedy pomiędzy lotionem a serum skrapiałam twarz jeszcze dodatkowo np. Fix+ z MACa. Postanowiłam więc uzupełnić swój rytuał o ten nieszczęsny tonik. Na początek poszłam w produkty drogeryjne, ale za jakiś czas wrócę pewnie do swojego Fix+. Stanęło na Liściach Manuka z Ziaji i niestety po raz kolejny zawiodłam się na tej linii. Nie twierdzę, że jest zła - po prostu nie służy mojej skórze. Podobnie jak po paście, tak i teraz po toniku niemiłosiernie zaczęło mnie wysypywać. Problem zniknął w kilka dni po odstawieniu. Manuka poleci więc do mojej przyjaciółki której ta linia bardzo odpowiada. Finalnie stanęło więc na Iwostinie na dzień i toniku Fitomed, do którego zachęciły mnie pozytywne opinie Kingi , na noc. I na razie jest dobrze. Nie zauważyłam może jeszcze wymiernych efektów rozszerzenia pielęgnacji o ten produkt jako taki, ale przynajmniej nie wysypuje mnie tak jak po Manuce. A wracając do Clinique, to jeśli mieszkacie we Wrocławiu, bądź okolicach i potrzebujecie fachowej konsultacji odnośnie produktów tej marki, to szukajcie Eweliny - to naprawdę maksymalnie kompetentna dziewczyna, która ma wykształcenie kierunkowe, bardzo przyjazny sposób bycia i potrafi świetnie doradzić. Nigdy nie widziałam, by sprzedawał na siłę, czy wywoływała presję.


Kolejną nowością jest peeling z kwasami Iwostinu. Na mojej skórze w przeciągu kilkunastu ostatnich tygodni pojawiła się jakaś nieprawdopodobna ilość przebarwień. Jedno, dwa po prostu zignorowałabym, ale wyglądam jak przepiórcze jajko. Zanim sięgnę po sprawdzone serum z Even Better, albo zdecyduję się na nowe Enlighten z Estee, postanowiłam przetestować coś z rodzimego rynku. Dermokonsultantki w aptekach, które odwiedziłam bardzo polecały ten peeling, opinie klientek są podobno również bardzo pozytywne, cena nie jest zaporowa, zatem raz kozie śmierć - a nuż zadziała. Oczywiście za kilka tygodni spodziewajcie się recenzji.




I to byłoby /chyba/ na tyle w maju. Kusi mnie jeszcze bardzo nowy podkład z MACa, który miałam okazję już wstępnie przetestować i wydaje mi się, że jest moc, no i perfumy, ponieważ moja kochana Herba Fresca dobija już powoli dna, ale czas pokaże, czy uda mi się zmieścić z tymi zakupami jeszcze w tym miesiącu. Na razie jestem w fazie ostrych testów nowych toników i dóbr przywleczonych z kwietniowych targów. Wstępnie przymierzam się już do pierwszych recenzji. Z kolekcji limitowanych /również MACowych/ nie skusiło mnie tym razem kompletnie nic - wypadałoby zatem odtrąbić mały sukces ;P


7 komentarzy:

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...