czwartek, 23 kwietnia 2015

Sephora - wymień stare na nowe - -40% na makijaż marki własnej - moje łupy

Tegoroczny kwiecień jest bardzo trudnym miesiącem. W zasadzie każda sieć drogeryjna i obydwie sieciowe perfumerie kuszą rabatami i promocjami. Na domiar złego pojutrze zaczynają się targi. Jest więc gdzie postradać rozum i opróżnić portfel.



Po krótkiej i szybkiej racjonalizacji potrzeb moje wnioski przedstawiają się następująco - do Natury jeszcze niestety nie udało mi się dotrzeć, ale jeśli dotrę na pewno skończy się jedynie na kamuflażach Catrice - pozostałe produkty już jakiś czas temu przestały mnie kusić, ponieważ przestałam kupować rzeczy, których i tak później nie będę używać. Rossmanna prawdopodobnie odpuszczę całkowicie, mimo, że chodzą za mną Rouge Velvet od Bourjois, ponieważ po kokardy mam szukania produktu, który nie był otwierany i sprawdzany mimo obecności testera, Douglas niemalże standardowo pominął w swojej ofercie rabatowej najbardziej kuszące mnie marki, czyli MACa i Bobbi Brown, zresztą prawda jest taka, że ja już naprawdę mam prawie wszystko, czego potrzebuję do życia i pracy. Szczerze mówiąc, niecierpliwie czekam jedynie na targi - tam mam nadzieję obadać w końcu produkty, które w większości nie są dostępne stacjonarnie. W pozostałych przypadkach postanowiłam jedynie uzupełnić braki.




Tak, jak wspominałam wielokrotnie, cenię coraz lepszą jakość i poszerzającą się ofertę marki Sephora. Perfumeria stanęła na wysokości zadania i swoją własną markę rozwija w bardzo dobrym kierunku odpowiadając na potrzeby klientek i żywo reagując na trendy w makijażu. Dzięki temu jest już lata świetlne od tego, co prezentowała sobą jeszcze jakąś dekadę wstecz. Osobiście uważam między innymi ich kredki za jedne z lepszych dostępnych na rynku, a ich dodatkową zaletą jest jeszcze atrakcyjna cena. I to właśnie na kredki postawiłam tym razem.
Uzupełniłam czarną, bo te zużywam w tempie ekspresowym, oprócz tego skusiłam się na ładny złamany granat i odcień na pograniczu zieleni, który jest identyczny jak jeden z najnowszych Double Wear'ów od Estee Lauder. Czerń jest z gatunku tych cieplejszych, nie jest to granatowy, zimny odcień w typie Smoldera z MACa.

 


Dwie Long Lasting Kohl Pencils, które widzicie na zdjęciach to 01 - Intense Black oraz 03 Mysterious Blue. Te kredki mają zdecydowanie twardszą konsystencję, niż Contour, o którym za chwilę, dlatego świetnie nadają się jako liner. Wspomniana formuła pozwala na narysowanie naprawdę precyzyjnej i trwałej kreski zarówno w linii górnych rzęs, jak i na dolnej powiece.  Ze względu na tą właśnie twardość wyróżniają się niebywałą wręcz wydajnością. Nie ma tak naprawdę problemu z zastosowaniem ich jako bazy pod cienie, ale na pewno rozcierają się gorzej niż Contour.
Dużą zaletą tych kredek jest to, jak dobrze się je temperuje. Ani drewienko, ani sztyft nie kruszą się, nie odpryskują i praktycznie nie wymagają trzymania w lodówce przed ostrzeniem.
Trochę inaczej rzecz ma się w przypadku Contour Eye Pencil 12hr wear w bajecznym odcieniu Good mood o wykończeniu shimmer. Ta kredka ma już zdecydowanie bardziej miękką formułę, rewelacyjnie sprawdza się na linii wodnej, jest bezdrobinkowa, ale pięknie połyskuje. Uwielbiam ją w połączeniu z fioletem. Tak jak pisałam jest dokładnie identyczna, jak jeden z odcieni nowej linii kredek z Estee Lauder. Tu przed struganiem bezwzględnie wymagane jest schłodzenie, w innym wypadku kredka zwyczajnie zacznie się mazać. Contour świetnie nadaje się jako baza pod cienie, ładnie się blenduje, pięknie wygląda również jako roztarta kreska i w przeciwieństwie do dwóch wymienionych wyżej bardzo dobrze spisuje się na linii wodnej, na którą Long Lasting mogą być ciut zbyt twarde, jeśli mamy do czynienia z wyjątkowo wrażliwymi oczami.

Wszystkie trzy charakteryzuje świetna trwałość, nawet w sezonie łzawienia i alergii.


Podsumowując - cieszę się, że mimo wszechobecnych rabatów i akcji coraz częściej udaje mi się pohamować chciejstwo i kupować jedynie rzeczy, które są mi potrzebne, a nie jak leci wszystkie te, które mi się podobają, bądź 'może kiedyś się przydadzą'. Kredki uzupełnić już musiałam - zarówno czarną, jak i granatową, kaprysem można nazwać jedynie Good Mood, ale zważywszy na to, że ten odcień chodził za mną już od dawna i nie był to zakup pod wpływem chwili, a za te trzy kredki zapłaciłam podczas promocji ca. 50pln, nie mam wyrzutów sumienia - zwłaszcza, że jakość tych linerów jest naprawdę bliska ideału.

7 komentarzy:

  1. zgadzam się z Tobą - sephorowe kredki są jednymi z najlepszych jakościowo na rynku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. ja również, tak naprawdę trudno zarzucić im cokolwiek ;)

      Usuń
  3. Lubię kredki z Sephory, jednak zauważyłam, że na moich powiekach one różnie się zachowują. Kolor kolorowi nie jest równy :/ Dlatego tutaj ciągle szukam produktu idealnego i czytając opinie dotyczące kredek MJ nabieram na nie coraz większej ochoty. Potrzebuję czegoś, co przetrwa na powiece bez wcześniejszego "zagruntowania" jej ;) Do tej pory znalazłam tylko takie linery żelowe, kredki z Bare Minerals - a one akurat mają ubogą paletę kolorów :(

    OdpowiedzUsuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...