poniedziałek, 27 czerwca 2011

Recenzja - The Body Shop - Seaweed Mattifying Moisture Lotion SPF 15



Kilka tygodni temu, kiedy moja skóra zaczęła juz powoli osiągać letnie apogeum świecenia, błyszczenia i wszelkich innych atrakcji doszłam do wniosku, iż najwyższy czas wypróbować jakiś matujący nawilżacz z TBS. Ostatnio pieczołowicie zgłębiam ofertę tej marki i muszę powiedzieć, że pałam do niej coraz większą miłością. Ale jak widać żadna miłość nie jest tak do końca usłana różami i mimo, że naprawdę wierzę, że moja znajomość z tą marką będzie długa i owocna, to tym razem zdarzyło się małe potknięcie, takie naprawdę malutkie ;) Mowa o Seaweed Mattifying Moisture Lotion w wersji z SPF 15.
Trochę przez nieuwagę moja, trochę przez zakręcenie Pani w salonie marki przyszłam po wersję w słoiczku, a wyszłam z rzekomo identyczną, wersją w tubce. Generalnie cenię sobie bardziej takie opakowania, ponieważ są przede wszystkim znacznie bardziej higieniczne. Dlatego, gdy podeszłam do standu z serią Seaweed i zobaczyłam krem w tubce natychmiast zapytałam Pani, czy to dokładnie to samo. Czy ma taką samą konsystencję, formułę, etc. Pani skrupulatnie przytaknęła, zaznaczając jedynie, że różnią się faktorem słonecznym, a ja nie sprawdzają na testerze, sięgnęłam po tą nieszczęsną tubkę.
W domu okazało się, że konsystencji kremu bardzo daleko do lekkiego żelu. Ale po kolei.


 Producent -


Opakowanie - tubka 50ml, otwierana w bardzo wygodny sposób, w razie czego nie ma problemu z jej odkręceniem.

Produkt/Efekt -  Niestety szału nie ma. Ale zacznę od plusów - rozprowadza się na skórze dobrze, świetnie sprawdza się pod makijażem, podkład aplikuje się na ten krem rewelacyjnie. Ma dość przyjemny, łagodny zapach. Nie ma lekkiej, idealnej dla skóry tłustej/mieszanej konsystencji. Mam wrażenie, że jest raczej ciężki, zwłaszcza latem, kiedy to wrażenie potęguje jeszcze temperatura. Pozostawia również na skórze wyczuwalną przez jakiś czas warstwę, za czym ja osobiście raczej nie przepadam. Być może jest to ta obiecywana miękkość i gładkość ;) Również efektu matu na twarzy nie zauważyłam ani przez moment. Po kilku godzinach buzia świeci się już bardzo i wymaga poprawek. Z nawilżaniem też nie jest jakoś szczególnie.
Szczerze mówiąc, od kilku dni zastanawiam się nad tym, by jednak zakupić wersję słoiczkową, bardziej żelową, a tą zostawić na jesień. Natomiast jest to trochę pozbawione sensu, ponieważ formuła wzbogacona SPF'em powinna z założenia świetnie sprawdzać się latem, kiedy krem każdego dnia musi zmagać się z wysoką temperaturą i świeceniem. Zwłaszcza, że ten produkt jest przeznaczony właśnie do skóry tłustej i mieszanej, więc na jej potrzeby powinien odpowiadać.
Podejrzewam, że akurat ten krem The Body Shop znacznie lepiej sprawdziłby się na skórze mniej skomplikowanej. Moja jest mieszana w bardzo trudny sposób - tłusta w strefie T natomiast naprawdę ekstremalnie sucha w pozostałych partiach. Nawet latem. Natomiast posiadaczki cer normalnych, lub fanki bogatszych formuł mogłyby być z tego kremu zadowolone. Ja nie będę się poddawać i spróbuję jeszcze sięgnąć po jakąś lżejszą propozycję marki.



Podsumowując - fakt, że my nie do końca się polubiliśmy, nie przekreśla moim zdaniem tego kremu całkowicie. Sprawdzę na pewno jak będzie sprawował się jesienią, kiedy moja skóra przestaje tak bardzo się świecić i temperatura pozwala na aplikowanie na nią bogatszych konsystencji. Generalnie jest to produkt dosyć średni, ale sprawdzający się świetnie na przykład jako baza pod makijaż.
Cena - ok. 45pln, dostępny w salonach The Body Shop


m.m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...