czwartek, 7 czerwca 2012

Pachnący

Ten post kusił mnie już od jakiegoś czasu - jak zapewne zauważyłyście rzadko kiedy piszę o perfumach, bo mimo absolutnego ich uwielbienia i uzależnienia od nich /nie wyjdę z domu bez perfum, w torebce mam zawsze miniaturę, w razie gdyby jakimś cudem zdarzyło mi się zapomnieć/ nie czuję się mocna w opisywaniu zapachów i wolę poczytać jak opisują je inni, niż silić się na retorykę mi odległą. Dzisiaj jednak przy okazji nie wiem już którego w tym roku długiego weekendu, taki właśnie lżejszy, pachnący, weekendowy post o tym, czy pachnie em. vel SmokyEveningEyes




Mój bezsprzeczny i absolutny numer jeden - Dior Escale a Portofino - zapach, który uzależnił mnie od siebie od momentu, w którym pojawił się w perfumeriach, a ja przy okazji jakichś zakupów, dostałam próbkę. Sama pewnie nie powędrowałabym w stronę półki CD, ponieważ nie zdarzyło mi się do tej pory znaleźć tam zapachu dla siebie. Po dwóch, czy trzech dniach popędziłam do Sephory i wiedziałam już, że przepadłam. Portofino towarzyszy mi wiernie od 2008 roku, jest ze mną podczas wszystkich najważniejszych chwil w moim życiu - szłam w nim do ślubu, był ze mną w szpitalu, gdy rodziła się Mała, każda chwila wywołująca u mnie większe emocje - radość, szczęście pachnie Portofino. Zanurzam się w nim również wtedy, gdy mam trudniejszy moment, ponieważ ten zapach jak żaden inny dodaje mi pewności.
Uwielbiam w Portofino świeżość i niepowtarzalność. To piękny, wyjątkowy i przede wszystkim intrygujący zapach, który zużywam w ilościach półhurtowych. Na moje skórze rozwija się w bardzo pożądanym kierunku - pachnie intensywnie, jest jakby cierpki, gorzkawy, mocny. Nie wyobrażam sobie swojej półki bez Portofino i gdybym miała wybrać jeden jedyny zapach, który miałby towarzyszyć mi niezmiennie do końca życia wybrałabym właśnie Escale a Portofino.O dziwo reszta zapachów z linii Escale a... Diora bardzo mnie rozczarowała i kompletnie do mnie nie trafiła.


nuty głowy - króluje bergamotka kalabryjska, włoski cytron i sycylijska gorzka pomarańcza. Demachy wybrał dwie odmiany pomarańczy wykorzystując ich liście i pędy. Nuty pierwszej są mocno energetyczne, nuty drugiej zielone i świeże. Podkreśleniem łagodnej strony Escale a Portofino są delikatne akcenty migdałowe. Serce zapachu to jagody jałowca, białe piżmo i korzenne akcenty drzew cyprysu i cedru. Kompozycję zamyka kminek i galbanum. /źródło opisu/


DKNY Women  - używam również od dawna z przerwą na ciążę, ponieważ nie byłam w stanie go wtedy znieść. Na szczęście nasza przyjaźń odrodziła się krótko po. Na szczęście, ponieważ Lacoste i Givenchy już tyle szczęścia nie miały i powędrowały do mojej siostry - jak nie byłam w stanie ich nosić tak mi zostało.
Ten zapach to eksplozja energii, ja wyczuwam w nim mocnego gorzkiego grejpfruta na pierwszym planie i w taki sposób też rozwija się on na mojej skórze. Trwałość bez zarzutu. Bardzo lubię nim pachnieć, jest dla mnie fascynujący, a jednocześnie ultra rześki i świeży w sposób, który najbardziej lubię. Mocny, cytrusowy, ale niebanalny.


Nuty zapachowe:
nuta głowy: czerwona pomarańcza, cytryna, liście pomidora, wódka
nuta serca: lilia wodna, koralowa orchidea, żonkil
nuta bazy: biała brzoza, tulipanowiec /źródło/



pure DKNY a drop of Verbena - zapach, który z tej trójki towarzysz mi najkrócej, a który debiutował w marcu tego roku.  Słowo werbena wywołuje u mnie podobnie jak cytryna, czy cytrusy - przyspieszone bicie serca. Jednak obecna w tym zapachu werbena bazyliowa pachnie inaczej. W moim odczuciu jest mniej cytrusowa, a bardziej ziołowa. Zapach kojarzy mi się z wodą - począwszy od flakonu, stworzonego na podobieństwo kropli, po sam zapach, który dla mnie pachnie właśnie wodą. Jest świeży i rześki, ale nie w cytrusowy, a w czysty sposób. Ponieważ dla mnie a drop of Verbena pachnie właśnie krystaliczną czystością, wodą i roślinami. To zapach diametralnie różny od tych powyżej, a zarazem wspaniała odskocznia. Jest słodszy, delikatniejszy, kojarzy mi się z bielą lilii.
Dodatkowym atutem tego zapachu jest przesłanie, które mu towarzyszy. Verbena bazyliowa wykorzystywana w jego produkcji pochodzi z upraw w Togo. Marka skupuje ją od miejscowych rolników,  których większość stanowią kobiety, pomagając im zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich dzieci.


A light mix of floral notes, including honeysuckle, peony, jasmine petals, is balanced with a finish of white amber, sea moss, and vetiver. /źródło/



Ostatnio z nowości kusi mnie zielone Chloe oraz limitowane ciasteczkowe jabłuszko DKNY - również w wersji zielonej. Co z tego wyjdzie - zobaczymy, na razie intensywnie nad nimi dumam ;)

17 komentarzy:

  1. A ja wolę Pondichery:) Mam Portofino na wyrzedaz hehe I DKNY tez:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uch, ja Pondichery nie mogę ścierpieć ;) jest dla mnie za gęsty, męczący. ile nosów, tyle gustów ;)

      Usuń
  2. Miałam Portofino i pozbyłam się, jakoś nie trafił do mnie;) choć na gorące lato nieźle się zapowiadał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaczynam odnosić wrażenie, że to jest trudny zapach i naprawdę niewielu osobom przypada do gustu, ale kiedy już przypadnie, nie sposób się od niego uwolnić. ;)

      Usuń
    2. Hmmm...czy trudny? chyba nie;) gustuję trochę w innych klimatach i stąd rozstanie bez żalu. Ważne, że Tobie dobrze się nosi.

      Usuń
    3. napisałam trudny, bo on się w sumie raczej wymyka klasyfikacjom - niby cytrusy, ale ostrzejsze, a zarazem pełne świeżości, dużo też zależy od skóry, bo na każdym zapach przecież rozwija się inaczej.

      a klimaty to oczywiście kwestia nadrzędna - ja np. nie potrafię założyć nic orientalnego, czy mocno kwiatowego, bo natychmiast mam migrenę ;P

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. zawsze możesz je sprawdzić, warto ;)

      Usuń
    2. chętnie;) moim ulubieńcem jest DKNY be delicious zielony ;)

      Usuń
  4. nie znam żadnego z tych zapachów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie zanm zapachow ale przy najblizszej wyprawie do perfumerii nie omieszkam przetestowac:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie wąchałam Portofino, ale nazwa mi się bardzo podoba więc przy najbliższej wizycie w S. na pewno niuchnę :) a zapach werbeny też uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to powąchaj tą, jeśli jeszcze nie wąchałaś, bo jest inna i zaskakująca ;)

      Usuń

Bardzo serdecznie dziękuję za każdy komentarz :)

/Jednocześnie zmuszona jestem niestety zastrzec sobie prawo do usuwania komentarzy zawierających wulgaryzmy, SPAM, czy pisanych jedynie po to, by umieścić w nich link, czy odnośnik niezwiązany z tematem postu/

You might also like:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...